III Bieg im. Hr. Władysława Zamoyskiego – Palenica Białczańska – Morskie Oko
Dla tych co jeszcze się wahają czy pobiec w Zakopanem…
Sobota, wstajemy wcześnie o 4:30 rano by się zorganizować i wyruszyć w drogę do Palenicy Białczańskiej i wziąć udział w biegu górskim na dystansie dziesięciu kilometrów stylem alpejskim. O godzinie siódmej rano jesteśmy na miejscu, jest zimno ale słońce powoli wynurza się spod wierzchołków drzew i mobilizuje do rozgrzewki.
Ponad stu osobowa grupa biegaczy pobłogosławiona i gotowa do biegu nad Morskie Oko czeka na start.
Zaraz po godzinie ósmej ruszamy asfaltową drogą pod górę by po 800 metrach zawrócić, zbiec w dół i ponownie zmierzyć się z przewyższeniami tym razem już tylko pod górę aż do mety.
Najszybsi już zajęli odpowiednie pozycje i gnają do przodu, ciekawe komu wystarczy sił by pokonać trasę takim szybkim tempem, a kto straci energię pędząc pod górę.
Taktyka prowadzącego: „na wyniszczenie”. Biegnie się świetnie, trasa jest piękna. Oglądam widoki, cieszę się przyrodą i tym że mamy takie cudowne rejony jak Tatry, tłoczę do płuc czyste powietrze i zamieniam go w paliwo dla moich nóg.
Ptaki śpiewają, zaczyna mocniej świeci słońce ale zawiewa wiatr na otwartych momentach trasy i ten element utrudnia bieg. Jesteśmy coraz wyżej, ponad 1000 m. n. p. m. , ciśnienie w uszach się wyrównuje, mijamy zakręty i kolejne kilometry. Wyprzedzam grupy turystów maszerujących pod górę, do schroniska.
Wkrótce słyszę Wodogrzmoty Mickiewicza i mijam bufet z wodą oraz piąty kilometr trasy. Czołówka się oddala i peleton zaczyna się rozciągać. .
Przyroda w pełni obudzona, jest czerwiec , nie mogę się nacieszyć tymi emocjami , nie potrafię się napełnić do syta –to jest pewne że góry są piękne i że będę tu wracał nie raz jeszcze.
Ostatni kilometr się dłuży, wieje wiatr, już porządnie czuć w nogach pokonany dystans i przewyższenie którego suma wynosi 430 metrów, ale meta już jest tuż tuż. Słyszę coraz wyraźniej owacje i wbiegam na metę.
Od razu dostaję piękny medal, odbieram wodę mineralną oraz drożdżówkę i pędzę do depozytu by się przebrać. Jestem spocony , wiatr potęguje coraz bardziej odczuwalną różnicę temperatury – nie ma co ryzykować przeziębienia.
Kurtka przeciw deszczowa, długie spodnie i rękawiczki oraz skarpetki. Teraz nadszedł czas zawiesić oko na Tatrach i znajdujący się u ich stup niebieskie jezioro położone w Dolinie Rybiego Potoku na wysokości 1395 m n.p.m..
Chwila na głębszą kontemplację – taki wysiłek nie jest codziennością dzięki czemu odczucia , emocje oraz myśli które się układają w głowie są nietypowe. Warto je zapamiętać. Jesteśmy na mecie wszyscy, cały skład z którym tu przyjechałem. Zmęczeni ale czujemy że żyjemy, warto było pokonać tą odległość, warto było tu wbiec – w Tatry.
Świetna atmosfera i ciekawa rywalizacja – gratulację za sprawną organizację biegu ekipie z TG Sokół Zakopane .
Jest to nie typowa jak na górskie biegi trasa bo prowadzi cały czas asfaltem dzięki czemu można wpaść w rytm ulicznego biegu i utrzymać wysokie tempo przez cały czas aż do końca.
Podczas drogi powrotnej widać że stromizna jest większa niż się wydawała gdy wybiegaliśmy pod górę. Na następny dzień w nogach było czuć przebytą trasę – dzięki temu uwielbiam biegać , bo wiem że żyję !
Niema to jak biegi górskie !!! Polecam.
Na IV Bieg im. hr Władysława Zamoyskiego zostały jeszcze ostatnie wolne miejsca – zachęcamy do udziału:
Zgłoszenia: http://bgtimesport.pl/zamoyski/zgloszenie
Lista zawodników: http://bgtimesport.pl/zamoyski/lista
Tekst: Dariusz Marek
Foto: Andrzej Tomczyk
Fotofilmik wstawiłem pod linkiem:
http://www.youtube.com/watch?v=vyksOs6ioA8