Godzina siódma rano dzwoni budzik, przeciągam się i wyglądam przez okno. Biało! Wszystko wokół otulone białym szronem. Bez namysłu łapię za telefon i wysyłam wiadomość do kolegi z Zawoi z zapytaniem czy jest śnieg? Odpowiedź brzmi – nie ma, można iść na szczyt. Ponownie pytam o temperaturę, po chwili przychodzi wiadomość że wczesnym rankiem było -7, wystraszony zaczynam szukać ciepłych ubrań i pakuję je do torby.
Jednak po zjedzeniu śniadania rozglądam się po niebie i szukając wskazówek nie dostrzegłem żadnej chmury, chmurki, dosłownie nic, czyste błękitne niebo. Wtedy ogarnął mnie spokój i wiedziałem, że dzień będzie udany. Spakowany czekałem na kolegów. Są! Wrzucam wszystko do samochodu i jedziemy. W samochodzie dobra muzyka i rozmowa, o biegach, górach, samochodach i dziewczynach.
W pewnym momencie w naszych szeregach pojawiło się lekkie zdenerwowanie, gdyż na kilku odcinkach był prowadzony remont drogi i jak to w sobotę cześć ludzi robi zakupy a cześć jedzie w góry, ogólnie młyn. Czy zdążymy? Gdy w końcu dotarliśmy do Zawoi, od razu udaliśmy się na przełęcz Krowiarki, jednak tam się jeszcze nic nie działo.
Zaczynamy nerwowo wymieniać się wiedza na temat biegu, niestety cała nasza trójka wiedziała tylko tyle, że start jest o 13:00. Zatem pędzimy pod stok gdzie przewidujemy, że powinno się coś dziać, i działo się. Zawodnicy odbierają pakiety, rozmawiają i przygotowują się do biegu.
Pojawia się kolejny mały problem, gdyż było nas trzech a mieliśmy tylko dwa pakiety wykupione i nie było możliwości się już zapisać, pewne było tylko to, że Lucek startuje, podpisał oświadczenie i poszedł odebrać pakiet.
Zostałem z Marcinem, staliśmy kilka minut przed stolikiem gdzie podpisywało się oświadczenie. Nie wiedziałem, co robić, strasznie się źle czułem, startować, nie stratować i tak parę dobrych minut + cały tydzień zastanawiałem się nad startem. Obydwaj chcieliśmy startować, tylko żaden nie chciał robić przykrości drugiemu, wtedy szybko podjąłem decyzje.
Lekko nakrzyczałem na Marcina, każąc mu iść podpisać oświadczenie zanim się rozmyśle, poszedł. Bez namysłu udałem się do organizatorów z zapytaniem czy mogę jakoś pomóc, odpowiedz była natychmiastowa. Dostałem lekki instruktaż, co, jak i gdzie.
Przypadła mi w udziale dość ciekawa i ważna jak się później okazało funkcja pilnowania najbardziej niebezpiecznego odcinka trasy. Stacjonowałem w rejonach Sokolicy, w tych okolicach były najbardziej strome i wąskie fragmenty na zbiegu ze spora liczbą turystów. Start opóźnił się o 15 minut z powodu późnego przybycia części zawodników którzy utknęli w korkach. Impreza stopniowo przeniosła się na przełęcz pod Babią Górę, zawodnicy rozgrzewali się, rozmawiali i ogólnie dało się wyczuć bardzo miłą atmosferę, nagle słychać okrzyk, (odprawa za minutę!)
Biegacze schodzą się przed wejście na szlak i wysłuchują, co ma do zakomunikowania organizator i cel, w jakim jest organizowany bieg, oklaski uspokoiły napięcie uczestników, którzy ustawili się na linii startu, odliczanie i ruszyli. 156 biegaczy wystartowało, po chwili zniknęli za zakrętem.
Uzbrojony w aparat ruszyłem w kierunku Sokolicy po drodze informując turystów o zawodach, bezpieczeństwie jednocześnie prosząc o doping. Wszyscy pytali, o co chodzi, po co biegną, skąd, ilu, itp. Powtarzałem kilkadziesiąt razy to samo. Było widać spore zainteresowanie.
Podbiegłem powyżej Sokolicy, aby coś więcej zobaczyć. Pogoda dopisała, było cudownie, nagle ujrzałem w oddali pierwszego zawodnika, obok mnie stał młody turysta z lornetka, bez namysłu mu ja wyrwałem i zacząłem namierzać biegaczy.
Pierwszy pojawił się Piotrek Czapla jednak zza jego pleców wyłoniła się czerwona postać, wiedziałem, że to Lucek Chorąży.
Po dosłownie kilku metrach wyprzedził Piotrka i wtedy bylem pewny na 100% ze Lucek wygra.
Ze spokojem wypatrywałem kolejnego zawodnika, był to Piotrek Koń.
Nagle biegacze byli już blisko, wiec zacząłem zbiegać i ostrzegać turystów, pojawił się Lucek. Nie wyglądał najlepiej jednak bylem pewny, że utrzyma pozycję. Po chwili zaczęli zbiegać kolejni zawodnicy, pędzili bardzo szybko. Nagle czas jakby przyspieszył. Zaczęło w końcu coś się dziać.
Zrobiło się tłoczno, zawodnicy czasem uśmiechali się i dawali jakiś znak kibicującym jednak większość była bardzo skupiona i bardzo dobrze, bo było stromo i niebezpiecznie.
Gdy przemknęło około 130 osób, ruszyłem w górę by ich wspierać. Po kilkunastu minutach wszyscy zbiegli, udałem się wiec spacerkiem na dół i gdy dotarłem na przełęcz okazało się ze sytuacja opanowana, wszyscy dotarli na metę.
Zatem można jechać do karczmy gdzie mieściła się baza zawodów. Oczywiście nie myliłem się, Lucjan Chorąży wygrał. Pogratulowałem zwycięzcy i pozostałym zawodnikom. W bazie panował tłok, kilkumetrowe kolejki za jedzeniem, ale nikt nie narzekał, wszyscy byli cierpliwi.
Kilkanaście minut po 17-stej rozpoczęło się wręczenie nagród w kategorii open i poszczególnych kategorii wiekowych. Po wręczeniu odbyło się losowanie nagród. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie.
Trudno opisać to co działo się później. Paulina Kozub opowiedziała trochę o Wojtku i puściła slajdy ze zdjęciami, całe towarzystwo zamarło w ciszy i skupieniu. Piętro niżej życie toczyło się bez zmian a na górze inny świat, dosłownie inny.
Po kilkunastominutowej prezentacji cale towarzystwo w spokoju chciało się rozejść, ale okazało się jeszcze ze to nie koniec, że jest ktoś jeszcze kto chce nam coś przekazać.
Wszyscy powrócili na miejsca i zaczęli słuchać, znów zapadła cisza, twarze wszystkich zgromadzonych wokół ponownie zamarły w osłupieniu. Prezentacja dotyczyła Tomasza Kowalskiego, który tragicznie zginał tego roku. Dziewczyna Tomka przedstawiła film i zdjęcia oraz opowiedziała cząstkę historii.
To było niesamowite, kilka osób płakało pozostałym łza kręciła się w oku. Wtedy dotarło do wszystkich, że ten bieg ma sens, że to co dziś zrobili miało głębsze przesłanie, głębszy cel.
Następnego dnia rano napisał do mnie zawodnik i napisał że bieg był ciężki, pogoda świetna, ale że najbardziej podobało mu się zakończenie, te filmy i zdjęcia i cały klimat. Sam miałem ciężką noc i kiepsko spałem, wszystko to właśnie było spowodowane że to nie był zwykły bieg, po prostu była moc!
Pawlica Józef
Foto: Józef Pawlica, Paweł Krawczyk i Paulina Mikołajczyk
Pełne wyniki:
Więcej zdjęć:
Leave a Comment