Limone Extreme jako ostatni bieg z cyklu SkyRace pozwolił ugruntować coraz mocniejszą pozycję polskiej ekipy na arenie międzynarodowej. Coraz większa ilość pytań od zagranicznych zawodników i organizatorów to coraz więcej możliwości rywalizacji dla polskich biegaczy.
Choć najczęstsze pytania stanowią jeszcze o ciekawości i zainteresowaniu, należy dostrzec kształtowanie się pewnego rosnącego trendu. Skyrunning Polska to ekipa relatywnie nowa, świeża i „do sprawdzenia”. Element zaskoczenia i pozytywnej energii, którą przekazujemy podczas biegów, akcentuje potrzebę interdyscyplinarności Skyrunningu.
Przygotowana lista zawodników, na której nazwiska najlepszych polskich biegaczy, ukazują relatywnie świeżość idei biegów górskich. Zaczynam dzwonić. Początek sierpnia. Myśli krążą wokół Maratonu Karkonoskiego. Czas ucieka. Jesteśmy, mamy skład.
Dwa miesiące później jesteśmy gotowi, by wyruszyć Włoch i wziąć udział w jednym z najbardziej technicznych biegów Skyrunning w tym sezonie. Dominikę Wiśniewską-Ulfik, Rafała Ulfika i Bogdana Matejko goszczę we Wrocławiu.
Jeden krótki wieczór i bardzo wczesny poranek. Bardzo szybki lot do Bergamo, podróż samochodem na miejscu startu i w końcu chwila odpoczynku. Ten stan nie trwa zbyt długo. To przecież biegacze całym sercem i choć zawody już w niedzielę, wszyscy postanawiamy zrobić krótką przebieżkę.
Dominika, Rafał i Bogdan postanawiają sprawdzić pierwsze kilometry biegu, a ja z żoną biegnę w przeciwną stronę. Jak się potem słusznie okazuje, trasa z żadnej strony nie pozwoli na nudę. Pionowa ściana, jako pierwszy podbieg i długi stromy zbieg, jak ostatni odcinek trasy. Jeszcze wieczorem, już szczęśliwi z rozruchu w nowym miejscu, witamy brązowych medalistów Mistrzostw Polski Marysię Cebo i Lucjana Chorążego, którzy dotarli do nas prosto z Krakowa.
Teraz wszyscy wspólnie możemy zjeść kolację w naszym małym hoteliku, którego główną i pierwszą zaletą jest odległość tak od lini startu, jak i od biura organizatorów. Cieszymy się długim wieczorem i włoską kolacją, na którą nie jesteśmy jeszcze przygotowani. Kolejne pozytywne zaskoczenie kończy ten wyjątkowo długi dzień.
Dwa połączone stoły, crossainty, mocna włoska kawa i ludzie, którzy od samego rana dyskutują o bieganiu. Żadnego delirium, zażenowania i niepotrzebnego narcyzmu. Jesteśmy tu po to, by ścigać się z najlepszymi na świecie, by zaznaczyć swój wkład w rozwój idei Skyrunningu. Śniadanie przeciągnięte do półtorej godziny. Szybkie plany na poranne zwiedzanie i spędzenie tego czasu razem. Wsiadamy do auta i kierujemy się w górę jeziora. Drogi wąskie, wybite w skałach tunele i co kilkaset metrów drobne zajazdy, na których z chęcią zostawiamy auta.
Zwiedzania jest sporo. Tym razem, co nie zdarza się często, zwalniamy. Zamiast oglądania, ten ważny czas staje się czasem rozmów i biegowych dywagacji. Każdy ruch podporządkowany, by wykorzystać ten wyjazd w sposób możliwie najbardziej efektywny, wyraża się w ścisłym ujarzmieniu własnych pragnień na rzecz grupy. To mocno wyidealizowane podejście, którego nie mogę wykreślić. Po powrocie do Limone, doświadczamy konsolidacji podstawowego zapotrzebowania na edorfiny.
Kierując się po odbiór pakietu startowego, doświadczamy ambiwalnentnej sytuacji. Choć nasze zgłoszenie wysłane już pod koniec sierpnia zostało odnotowane a hotel i cała logistyka dopasowana pod naszą ekipę, nie ma nas na liście startowej. Zdziwienie, niedowierzanie i kontrastujące ze sobą stany emocjonalne, których nie spodziewałbym się jeszcze parę minut wcześniej. Ostatecznie, szczęśliwie otrzymujemy pakiety po obniżonej cenie, a w ramach krótkotrwałego nadszarpnięcia idealnej oceny wystawionej przez nas j organizatorom, wspólnie z resztą chłopaków odnotowuję nasz start w kategorii kobiet. Tuż przy wyjściu, ktoś nas łapie na tej osobliwej, nieświadomej próbie wprowadzenia w błąd kierownictwa biegów.
Przemieszczamy się na drugi koniec Limone, by zdążyć na Briefing. Ciasno upakowani na tarasie ogrodu z niezwykłą ilością drzewek cytrynowych. I jest to piękne miejsce mimo braku przestrzeni na obrót, bądź głębszy oddech. Dowiadujemy się tak naprawdę niewiele. Pytań nie ma, lecz i my nie możemy doczekać się startu. Ekipa wraca do hotelu, a ja jeszcze przez godzinę manifestuję potrzebę uwzględnienia przyszłorocznego Biegu Marduły do Pucharu Świata. I co prawda, wstępna zgoda wydaje się na wyciągnięcie ręki, bo i ten opis wydaje się wyjątkowo trafiony, to świadom jest tak delikatnego, jak wymagającego niejednej jeszcze rozmowy frasunku, by dograć wstępnie przedstawiony pomysł.
Teraz już wspólnie w hotelu. Po raz drugi przy bogato przystawionym stole, zasiadam z ludźmi, których łączy pasja do biegania po górach. Tym razem przewidywany, dwu, trzy daniowy spóźniony obiad, nie konfuduje i nie wprawia w zakłopotanie. To już chyba ostatnia możliwość wieczornego zebrania doświadczenia i cennych uwag. Sporo mowy o biegach w Polsce, które kończy się porównaniem do organizacji biegów Skyrunning, sporo nadziei, że i my nabierzemy w końcu krzepy i docenimy tak niezbędny wysiłek ludzi, którzy umożliwiają nam biegać. Rozchodzimy siępo pokojach, by już w mniejszych grupach dograć najważniejsze techniczne elementy biegu. Mając na tak małym obszarze ludzi, którzy poświęcili swoje życie bieganiu i znają smak rywalizacji na najwyższym poziomie, biegowa burza mózgów jest nie do uniknięcia.
Ubranie już przygotowane, śniadanie zaplanowane. Miłą niespodziankę jest poranna kawa i sok. Jeszcze tylko parę zdjęć, ostatnie ważne słowa i początek rozgrzewki.
foto: Limone Skyrunning Xtreme
Dominika, Marysia, Lucjan, Rafał i Bogdan ruszają w swoją stronę. Ja w przeciwną. To ich wyjazd, ich start i ich od lat utrwalony schemat rozgrzewki, w którą nie będę ingerował.
foto: Limone Skyrunning Xtreme
Cieszę się, że jeszcze przed startem widzę ich na początku stawki. Potem to już tylko walka z sobą. Do niemalże 15km jestem tuż za mamą Kiliana. Trzymam się mocno, lecz po kolejnym punkcie odżywczym tracę ją w oka mgnieniu. Piękne widoki, których nie sposób docenić, powietrze, którego już jutro będzie mi brakować i atmosfera, którą tak bardzo musimy powtórzyć za rok na Biegu Marduły. To wszystko sprawia, że przestaje myśleć o szybszym biegu. Cieszę się z każdego ruchu, a świadomość, że ekipa Skyrunning Polska jest coraz bliżej lini końcowej wywołuje olbrzymi uśmiech. O ile trasa, technicznie na niezwykle wysokim poziomie stanowi odzwierciedlenie podświadomych pragnień zmierzenia się z samym sobą, to o tyle podziw i gratulacje należą się organizatorom. To ich bowiem odwaga, praca i niemały trud, doprowadziły do sprawdzenia trasy przez najlepszych na świecie.
Zbliżam się do końca. Już wiem, że Dominika i Marysia zajęły odpowiednio 9 i 10 miejsce. Lucjan był najszybszy z ekipy z czasem 2:40, a Rafał niedaleko za nim. Bogdan także przede mną. Winszuję im wszystkim. Tuż po finiszu składam gratulację Alexowi, który z czasem 2:21 zajął 8 miejsce. Niedaleko mnie Kremer, Silvia Serafino, w oddali Greg i wiele innych spośród elity. Niecałe półtorej godziny później, dziewczyny stają na podium. Niecałe trzy dni, a Skyrunning Polska po raz kolejny zaznacza swoją rosnącą rolę w rozprzestrzenianiu idei Skyrunning.
Relacja: Paweł Raja – Skyrunning Polska
Wyniki:
Kobiety:
1 KREMER Stevie – 2:46:13 USA
2. CONFORTOLA Antonella – 2:53:58 (ITA)
3. FORSBERG Emelie – 2:54:54 (SWE)
4. HILL Tessa – 2:58:20 (GBR)
5. AGUIRREZABALA Leire – 2:58:54 (ESP)
…
9. WIŚNIEWSKA-ULFIK Dominika – 3:00:27 (POL)
10. CEBO Maria – 3:03:50 (POL)
Mężczyźni:
1 JORNET BURGADA Kilian – 2:17:03 (ESP)
2 ZINCA Ionut – 2:18:27 (ROU)
3 EGEA Aritz – 2:18:53 (ESP)
4 SCHNEIDER David – 2:20:40 (SUI)
5 AIT MALEK Zaid – 2:21:09 (MAR)
….
46. Chorąży Lucjan – 2:42:53 (POL)
…
67. Rafał Ulfik – 2:53:28 (POL)
oraz dodatkowo:
347 Bogdan Matejko – 4:06:23 (POL)
383. Paweł Raja – 4:22:47 (POL)
Ukończyło: 65 kobiet i 431 mężczyzn
Bardzo filmik organizatora – http://www.youtube.com/watch?v=Da7oiPm91Gw
….fajny…….. 🙂
Nie ma jak Lucek i jego sandały co nie łapią kamieni 😉
Hahahahaha!
puchar świata w zakopanym za 140euro? chyba żartujecie, musiało by być za pierwsze co najmniej 1400 euro