Sezon biegowy 2013 praktycznie za nami. Wznawiamy zatem nasz cykl „Poznaj Mistrza”.
A że w tym roku pojawiło się kilku, nowych bardzo ciekawych zawodników, będzie z kim rozmawiać…
Zaczynamy od Marii Cebo – zawodniczki, która wśród kobiet zanotowała chyba najlepszy debiut:
Maria Cebo (Ultra Beskid Sport)
Ważniejsze osiągnięcia w sezonie 2013:
– brązowy medal Mistrzostw Polski w biegach wysokogórskich Skyrunning,
– brązowy medal Mistrzostw Polski w biegach górskich na krótkim dystansie
– trzecie miejsce w Montrail Lidze Biegów Górskich
– 4 miejsce Mistrzostw Polski w biegach górskich w stylu alpejskim
– 5 miejsce Mistrzostw Polski w biegach górskich w stylu anglosaskim
– 10 miejsce – Bieg Finałowy Pucharu Świata w biegach wysokogórskich Skyrunning (ITA)
– 14 miejsce w Mistrzostwach Europy w biegach wysokogórskich Skyrunning (ITA)
– 2 miejsce w Finałowym Biegu Montrail Ligi Biegów Górskich – VI Polartec Alpin Sport Tatrzański Bieg Pod Górę
1. Jesteś nową twarzą wśród czołówki biegaczek górskich. Kiedy przebiegłaś swój pierwszy bieg górski?
Pierwszym górskim biegiem, w którym brałam udział był Bieg na Hrobaczą Łąkę w 2011 r. Pamiętam, że na informacje o nim trafiłam w internecie 2 tygodnie wcześniej. Podobnie, bo tydzień lub dwa trwały przygotowania do pozostałych 4 biegów przebiegniętych w tamtym sezonie.
2. Z tego co słyszałem ze sportem miałaś do czynienia dużo wcześniej. Powiedz nam jakie sporty uprawiałaś i jak ci w nich szło?
Zgadza się. Od 7 klasy szkoły podstawowej trenowałam lekką atletykę w KS Sprint Bielsko-Biała. Najpierw przez 2 lata były to biegi średnie. Najlepsze wyniki (to dawne dzieje i z uśmiechem odkopałam stare dyplomy 🙂 to 2 miejsce makroregionu młodzików czy 2 miejsce na przełajowych mistrzostwach Śląska.
Na mistrzostwach Polski młodzików byłam bodajże siódma. W pierwszej klasie liceum za namową trenera zmieniłam dyscyplinę na skok o tyczce. Na mistrzostwach Polski juniorów w 2002 roku udało mi się zdobyć brązowy medal. Niestety „z tyczką” rozstałam się z powodu kontuzji i na parę lat o sporcie nie chciałam nawet słyszeć.
Jednak podobnie jak wiele osób, które kiedyś trenowały zawodniczo, na powrót zaczęło mnie do niego ciągnąć i rozpoczęłam przygodę ze wspinaniem, a zimą ze skitourami. Trzykrotnie zdarzyło mi się wystartować w rajdach przygodowych na tzw. „wariata” czyli bez szczególnego przygotowania 🙂
3. Co sprawiło że wybrałaś bieganie po górach?
Z pewnością mogę powiedzieć, że gdyby nie chodziło o góry, nie wróciłabym do biegania w ogóle. Od mniej więcej 4 roku studiów każdy wolny czas spędzałam ze znajomymi w górach lub „w skałach”. Góry nabrały dla mnie szczególnego znaczenia
W 2011 r. po kilku dobrych latach wróciłam do rodzinnej miejscowości. Niestety wspinaczkowa ekipa została na Śląsku. Dla mnie łatwiej było pójść pobiegać, niż mobilizować się do samotnego treningu wspinaczkowego. Wybrałam bieganie po górach po prostu z powodu tego, że góry miałam pod nosem. Dodatkowo czułam, że z zawodów na zawody coraz mocniej mnie to wciąga. Jesienią 2012 r. wzięłam udział w dwóch biegach górskich. Po tych startach postanowiłam ułożyć sobie plan i przyłożyć się nieco mocniej do treningów. O rady odnośnie treningu poprosiłam znajomych trenerów.
Bardzo odpowiada mi chyba wciąż bardziej kameralna atmosfera niż na biegach „płaskich”. Nie zdarzyło się, żeby ktoś ze startujących nie powiedział dobrego słowa w czasie zawodów. Ma się wrażenie, że uczestnicy biegu to wielka „biegowa rodzina” 🙂
4. Jak oceniasz swój tegoroczny sezon – czy spodziewałaś się zdobyć dwa medale Mistrzostw Polski, oraz 10 miejsce w biegu w finale Pucharu Świata Skyrunning?
Nie miałam sprecyzowanych założeń. Zakładałam, że dużym osiągnięciem będzie bieganie w okolicach 5 miejsca na mistrzostwach Polski. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że medale nawet mi się nie śniły i tym bardziej się z nich cieszę. Opcja wyjazdów zagranicznych pojawiła się jako ich konsekwencja.
Myślę, że duże znaczenie dla tych wyników miało rozpoczęcie współpracy z Izą Zatorską po anglosaskich mistrzostwach Polski. Iza zracjonalizowała moje treningi i plany startowe, układane na bazie dużego zapału i niewielkiego doświadczenia. Taka mieszanka kosztowała mnie zimą prawie 1,5 miesięczną przerwę i rehabilitację, dlatego oceniam, że w tym sezonie miałam naprawdę dużo szczęścia… może więcej niż rozumu :-))
5. Który z tegorocznych sukcesów oceniasz najwyżej, który dał ci najwięcej radości? Czy był też taki start który uznajesz za swą porażkę – po prostu spodziewałaś się po sobie dużo więcej?
Z tegorocznych startów bardzo cieszą mnie oczywiście medale mistrzostw Polski. Niesamowitym przeżyciem był start w Biegu im. Marduły. Jestem bardzo zadowolona również z końcówki sezonu i nie ukrywam, że zależało mi na dobrych występach.
Wspomnienia z Memoriału Wojtka Kozuba oraz startu w Tatrzańskim Biegu pod Górę będą pozytywnymi motywatorami na zimowy okres. Limonextreme (Finał Pucharu Świata Skyrunning – Włochy), pomimo tego, że był ciągle jeszcze zbyt długim biegiem dla mnie, nauczył mnie tyle, co żaden z biegów dotychczas.
Na żadnym biegu nie dałam z siebie tyle co tam. Na żadnym nie płakałam z bezsilności na widok małej górki na koniec, tam tak :-). Nigdy nie łapały mnie skurcze, tam nawet w rękach. Na żadnym nie byłam tak szczęśliwa na mecie jak tam.
Co do porażek to obiektywnie rzecz biorąc starty w środku sezonu nie należały do udanych. Do gorszych zaliczyć tu można także start w Mistrzostwach Świata w Krynicy. Ten okres wycięty miałam z kalendarza normalnych przygotowań z powodu problemów zdrowotnych.
Po Biegu Marduły, zwyczajem sportowca ;), zignorowałam infekcję i zamiast odleżeć swoje, przez przeszło trzy miesiące zmagałam się z zapaleniem zatok, które niestety przeszło w formę przewlekłą. Nie wiadomo kiedy doszła do tego anemia.
Dwa tygodnie przed MŚ skończyłam brać antybiotyk, na 1,5 tygodnia przed, po tygodniowej przerwie, wróciłam do treningów, biegając jak z kulami u nóg. Dzięki świetnemu podejściu pani laryngolog, przynajmniej na czas startu udało się zmniejszyć przerośniętą śluzówkę, żeby normalnie oddychać.
Mimo wszystko bardzo chciałam pobiec w MŚ. Szkoda mi jedynie klasyfikacji drużynowej, bo wiem, że Dziewczynom na niej zależało.
6. Jakiego typu biegi górskie Ci najbardziej pasują, w których czujesz się najlepiej?
To trudne pytanie, bo nie ma co ukrywać, że nadal mam małe doświadczenie w biegach górskich i pracować muszę nad każdą ich formą. Z pewnością lubię strome zbiegi. Choć np. w Limone, gdzie dość mocno udało mi się pobiec pod górę, na całość stromego zbiegu nie starczyło już siły…
7. Uważam, że w tym roku pokazałaś już naprawdę niezłą formę i wielki potencjał na przyszłość. Jak dużo przeciętnie trenujesz by dojść do takiej dyspozycji?
Jeśli chodzi o ilość treningów w tygodniu to 5-7, choć zdarzały się i takie okresy, kiedy udało mi się pobiegać tylko 2-3 razy w tygodniu. Średni kilometraż wynosi nieco ok. 65 km tygodniowo.
8. Wiem też, że jesteś młodą mamą, czy łatwo jest pogodzić obowiązki rodzinne z treningami?
Bez wątpliwości sprawy, nazwijmy je, organizacyjno-logistyczne pochłaniają największą część przygotowania do biegania, a bez pomocy rodziny nie byłoby mowy o jakimkolwiek treningu.
Z racji tego, że mąż większość dni tygodnia pracuje na wyjeździe, na trening wychodzę często o godz. 20-21ej. Biegający rodzicie pewnie znają te momenty, gdy usypiając dziecko zasypia się razem z nim, a potem powoli wraca świadomość, że trzeba jeszcze wyjść na trening. Szczególnie zimą nie było łatwo. Jeśli chcę pobiegać w ciągu dnia musimy z córeczką przemierzyć 20 km, żebym mogła zostawić ją pod opieką mojej kochanej Babci. O regeneracji w pełnym tego słowa znaczeniu dawno zapomniałam 😉 Na szczęście mąż jest zapalonym skitourowcem 🙂 Sportowe pasje w dużej mierze ułatwiają nam małżeńską komunikację i organizację czasu.
9. Sezon praktycznie za nami, czy myślisz już o kolejnym? Masz już jakieś plany, marzenia na 2014 rok?
Odchodzący sezon mimo wielu radości, dał mi kilka „pstryczków w nos” i pokazał, że nie ma co zbyt dużo planować. Przypomniał także, że sport potrafi być niewdzięczny. Póki co jednak bieganie daje mi sporą dawkę pozytywnych przeżyć, a na każdy trening wychodzę z uśmiechem.
W listopadzie czeka mnie miesięczna przerwa zdrowotna, a potem chciałabym w miarę możliwości przetrenować okres zimowy. Do poprawienia jest niewątpliwie dużo, bo wiem, że na mocne bieganie pod górę brakuje mi wytrzymałości, na płaskich odcinkach nie potrafię jeszcze szybko biegać. Tak można by wyliczać każdą sferę treningu 🙂
Z pewnością moim marzeniem jest start z orzełkiem na piersi, dlatego będę chciała w jak najlepszej dyspozycji wystartować w przyszłorocznych mistrzostwach Polski.
Na koniec chciałam życzyć Wszystkim owocnego sezonu przygotowawczego… wiosna już niedługo ;
Marysiu, jesteś przesympatyczną osobą 🙂 bardzo miło mi się z Toba rozmawiało w Zakopanem 🙂
Bardzo miło się czytało wywiad z Tobą 🙂 Masz rację biegacze górscy są troszkę inni/ sympatyczniejsi 😉 od biegaczy płaskich 😉
Trzymam za Ciebie kciuki, żeby w przyszłym sezonie ziściły się Twoje marzenia nie tylko te biegowe!!!
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i mam nadzieję, że uda nam się razem pobiec pod górę w przyszłym sezonie
Magda mama małej Oli