Henryk Flame ps. „Bartek”

Bartek_01W okresie utrwalania władzy ludowej był prawdziwym królem Podbeskidzia i zmorą komunistów. Nic więc dziwnego, że wydano na niego wyrok śmierci i wiecznej niesławy. Liczne kłamstwa na jego temat pokutują więc do dziś…

Henryk Flame (1918-1947) urodził się we Frysztacie na Zaolziu, ale młodość spędził w Czechowicach. Kampanię wrześniową odbył jako pilot. Następnie zmuszony był wycofać się na Węgry, gdzie trafił do obozu internowanych. Prawdopodobnie niemieckobrzmiące nazwisko umożliwiło mu powrót w rodzinne strony. Podjął pracę na kolei, niemal od razu angażując się w działalność konspiracyjną w strukturach Armii Krajowej. Jesienią 1943 r. zbiegł do lasu i wstąpił do oddziału AK działającego w rejonie Wisły. Pod koniec 1944 r. nawiązał kontakty z przedstawicielem Narodowych Sił Zbrojnych i podjął decyzję o podporządkowaniu się tej grupie zbrojnej. Jak się później okazało – słusznie, gdyż niebawem AK przestała faktycznie istnieć…

Na początku 1945 r. otrzymał rozkaz rozwiązania oddziału i wstąpienia do Milicji Obywatelskiej. Jego ludzie opanowali komisariaty, on sam zaś został komendantem posterunku w Czechowicach. Niebawem komuniści zorientowali się w sytuacji, lecz zanim przystąpili do działania, Flame wraz ze swoimi ludźmi (oraz milicyjnym orężem) ponownie znalazł się w lesie. Tak w maju 1945 r. rozpoczęła się historia zgrupowania partyzanckiego NSZ kierowanego przez Henryka Flame ps. „Bartek”.

Przez kolejny rok partyzanci byli prawdziwym utrapieniem dla utrwalaczy nowego porządku. Przeprowadzili co najmniej kilkadziesiąt (niektóre źródła podają, że ponad sto) akcji zbrojnych przeciwko MO i KBW, likwidowali agentów i utrudniali życie lokalnym działaczom PPR. W tej nierównej walce mogli liczyć na wsparcie miejscowej ludności, która żywiła ich oraz informowała o poczynaniach bezpieki.

NSZ_defilada_Wisła

Największym echem odbiła się akcja „Bartka” z 3 maja 1946 r., gdy ponad 200 partyzantów NSZ zeszło z gór do centrum Wisły, by ku uciesze miejscowych i kuracjuszy przeprowadzić defiladę pod nosem zlęknionych milicjantów i żołnierzy. Bezpieka uznała wówczas, że jedynie podstępem można tę grupę zlikwidować.

lawina

Już niebawem do oddziału „Bartka” wprowadzono dwóch agentów (operacja „Lawina”). 20 sierpnia 1945 r. agent UB Henryk Wendrowski, podający się za oficera NSZ o ps. „Lawina”, poinformował partyzantów o rzekomym rozkazie dowództwa NSZ przetransportowania całej grupy na Ziemie Odzyskane. W rezultacie ok. 200 partyzantów wyjechało z Podbeskidzia i na terenie Opolszczyzny zostało podstępnie zamordowanych. O mordzie poinformował „Bartka” jedyny ocalały z rzezi. Reszta ludzi Flamego ukrywała się przez kolejne miesiące, jednak nie widząc sensu dalszej walki, w marcu 1947 r. „Bartek” postanowił się ujawnić.

flame2

Komuniści jednak nie mogli mu wybaczyć działalności pod szyldem NSZ i przygotowali kolejną akcję mającą na celu zlikwidowanie Flamego. 1 grudnia 1947 r. w gospodzie w Zabrzegu „Bartek” został zabity strzałem w plecy przez milicjanta Rudolfa Dadaka. Sprawca został uznany za psychicznie chorego, po czym rok później wrócił do pracy…

Bartek_04

W okresie PRL podjęto wiele działań zmierzających do oczernienia Henryka Flame. Zarzucano mu faszyzm, reakcyjne poglądy, napady na bezbronnych mieszkańców Podbeskidzia itp. Nie miało to jednak nic wspólnego z rzeczywistością. „Bartek” nie był politykiem ani ideologiem, tak samo walczył z okupantem niemieckim jak i sowieckim, i był w tej walce wspierany przez ludność Podbeskidzia. Już za życia stał się legendą i dlatego komuniści postanowili go zamordować.

Opracowanie:

M.B.

Post navigation

Leave a Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeśli podoba Ci się ten post, być może spodobają Ci się także te