Beskidzka 160 na Raty edycja wiosenna za nami. Pogoda jak zwykle nie zawiodła i tradycji stało się za dość – warunki były skrajne. Na trasie błoto, z nieba padał deszcz, za ciepło też nie było. Mimo to, wielu śmiałków zaryzykowało, nie przestraszyło się i stanęło na starcie, by zmierzyć się nie tylko z podbiegami, ale przede wszystkim z samym sobą.
Zawodnicy mieli do wyboru trzy trasy: 100km +/-5000m, 50km +/-2500m, 25km +/-950m. Zawody ukończyło 223 biegaczy (wystartowało 278). Pogoda, duże przewyższenie, trudne podbiegi i jeszcze trudniejsze zbiegi, przeliczenie się i swoich możliwości sprawiały, że wielu zawodników rezygnowało na starcie lub musiało zrezygnować, gdyż nie zmieścili się w limitach czasowych.
Byli jednak tacy, którzy nie dawali za wygraną i wróciwszy w środku nocy do biura zawodów, spróbowali ponownie swych sił na trasie Beskidzkiej, tym razem na 25km. To pokazuje, jak bardzo biegacze mają nierówno pod sufitem, w pozytywnym znaczeniu oczywiście 🙂
Pogoda to jedno z kolejnych utrudnień na Beskidzkiej. Tutaj rzadko świeci słońce. Nawet jeśli cały tydzień przed zawodami można śmigać w krótkich spodenkach, to możemy być pewni, że w dniu zawodów nastąpi załamanie pogody. Tak też stało się i tym razem. Już w piątek temperatura spadła, a od północy, czyli godziny, w której startowała setka, zaczęło padać. Przypadek? Nie sądzę.
W nocy w górach mgła, mleko, widoczność około 2 metry, czasem i mniej. Złe warunki pogodowe utrzymywały się do końca zawodów.
Nie wszystko było idealne, bo to niemożliwe. Na tego rodzaju zawodach może się zdarzyć dosłownie wszystko, a na niektóre rzeczy nie ma się po prostu wpływu. Pogoda płatała figle, widoczność była bliska zeru, przez co w niektórych momentach nie dało się zobaczyć oznaczeń. Spowodowało to, że kilkanaście osób na najdłuższym dystansie pogubiło drogę. Jeden z zawodników powiedział, że wyglądając oznaczeń potykał się o korzenie i kamienie, a patrząc pod nogi, nie widział oznaczeń i gubił się.
Mistrz nad mistrzami, zwycięzca „setki” – Wojtek Probst
Każdy zawodników na mecie otrzymał jedyny i niepowtarzalny pamiątkowy medal. Ceramiczny, wykonany ręcznie przez podopiecznych Dziennego Ośrodka Wsparcia oraz stowarzyszenia „Wieź”
100km KOBIETY:
1. Beata Zielińska 17:54:25
100km MĘŻCZYŹNI:
1. Wojciech Probst 10:52:56
2. Andrzej Juraszek 13:42:08
3. Janusz Cłapiński 14:43:11
50km KOBIETY:
1. Adrianna Fąfrowicz 6:59:17
2. Kamila Gruszka 7:26:08
3. Małgorzata Wójcik 7:32:58
50km MĘŻCZYŹNI:
1. Krzysztof Studnicki 4:47:12
2. Adam Alker 5:05:16
3. Tomasz Baranow 5:05:41
25km KOBIETY:
1. Edyta Rutkowska 2:41:35
2. Marija Miselyte 2:43:55
3. Karina Heller 2:44:41
25km MĘŻCZYŹNI:
1. Ignacy Domiszewski 1:54:16
2. Dariusz Firlej 1:57:34
3. Przemek Gibiec 1:59:36
Trasa po raz kolejny chyba przeszła najśmielsze oczekiwania zawodników. Zapewniała niesamowite przeżycia i momenty, które będę mogły śnić się po nocach (tak, myślę tu o zbiegu z Ostrego). Błoto, połamane gałęzie i konary, przez które ostatkiem sił trzeba było przeskakiwać oraz wisienka na torcie czyli podbieg – podejście w kamieniołomie. Prawie pionowa ściana, pełna błota, na którym ślizgały się buty. Nawet lina nie na wiele się zdała, gdyż była cała mokra.
Każdy z zawodników wbiegając na metę, bez względu na to jak bardzo był zmęczony, wbiegał z uśmiechem, szczęśliwy, że udało mu się dobiec. I właśnie te wszystkie uśmiechy były największym dla Organizatorów i wolontariuszy wynagrodzeniem trudu, nieprzespanych godzin.
„Żałuję tego, że wystartowałem” – nie powiedział NIKT, NIGDY. Bo tego się można żałować. To przeżycie, które w ryje się w pamięć do końca życia. To co się przechodzi podczas biegu, ta walka, atmosfera, to wszystko jest nie do opisania. Trzeba być, zasmakować, żeby zrozumieć.
Beskidzka 160 na Raty to jeden z trudniejszych biegów w Polsce. Każdy, kto biega biegi górskie i dystanse ultra choć raz powinien spróbować swych sił u nas. Następna okazja do tego będzie 15 listopada 2016 roku. Wtedy też, w trakcie edycji jesiennej, po raz kolejny przyjdzie się zawodnikom zmierzyć ze szczytem Czantorii.
Gratulacje dla wszystkich zawodników – jesteście wielcy. Do zobaczenia na jesień!
Koksik
Fot. Kasia i Ela Knapik, Andrzej Szczot
Leave a Comment