21 listopada w Ustroniu odbyła się kolejna edycja Beskidzkiej 160 na Raty. Tym razem miejscem męczarni była Czantoria. Zawodnicy musieli pokonać nie tylko własne słabości, ale także zimny deszcz, śnieg i błoto. Do walki stanęło 304 zawodników, a co przeżyli?
Bieg odbywał się na trzech dystansach – PÓŁMARATON (1 pętla), MARATON (2 pętle) i ULTRA (3 pętle). Ultrasi startowali już o godzinie 4:00. Właśnie wtedy zaczęło padać, a w wyższej części Czantorii sypać śniegiem. Błoto po kostki, zmarznięte dłonie czy stopy, przemoczone ubrania – to była cena za największą przygodę życia 🙂
Nie bez powodu bieg ten nazywał się Piekłem Czantorii. Już jedna pętla dawała każdemu popalić, a co dopiero trzy. Do tego końcówka każdego dystansu była 1,5 kilometrowym podbiegiem na sam szczyt Czantorii, która okazywała się gwoździem do trumny dla niektórych. Nie było mowy o biegu, tam się po prostu szło. Buty ślizgały się błocie, a wyżej po śniegu. Napęd cztery na cztery bardzo się przydawał. PĘTLA miała około 20 kilometrów z sumą przewyższeń 2100 metrów. Było dużo i trudno czyli tak jak być powinno.
Zwycięzca biegu Wojtek Probst
Trasa była znakowana podwójnie (taśmą biało-czerwoną i odblaskową), dzięki czemu nawet kiedy spadł śnieg, nie dało się zgubić. Światła latarek odbijały się od taśm, a oprócz tego w newralgicznych miejscach stali najbardziej oddani kibice. Organizatorzy zadbali o każdy szczegół. Dwa punkty żywieniowe oraz wolontariusze na trasie uzupełniali utracone siły zawodnikom. Przede wszystkim liczyła się dobra zabawa.
Kibice bywali bardzo pomysłowi, jeśli chodziło o doping 🙂
Kasia Knapik (4 miejsce na półmaratonie)
(Foto: M.Późniewska – biegam gdzie chcę – http://biegamgdziechce.pl/)
Tak jak obiecywali Organizatorzy, Beskidy od czasu do czasu pokazywały swoje piękno i uczestnicy mogli podziwiać wspaniałe widoki. Nie było to jednak dane cały czas, gdyż gęsta mgła czy opady ograniczały widoczność.
(Foto: M.Późniewska – biegam gdzie chcę – http://biegamgdziechce.pl/)
„To jeden z najcięższych biegów w Polsce i samo ukończenie dystansu jest ogromnym sukcesem” mówi Wojciech Probst – zwycięzca ULTRA. „60 kilometrów i 5200 metrów pod górę to hardcore w najczystszej postaci.”
Zawodnicy przeżywali na trasie prawdziwe piekło. Jak mówili, sami dziwili się, że biegną dalej. Niektórzy powiedzą, że to sado-maso i nie wiele będzie to odbiegać od prawdy.
Aleksander Bednarczyk (3 miejsce w kategorii M1 na dystansie ULTRA)
Najcięższy dystans z czasem 8:53:16 jako pierwszy pokonał Wojciech Probst z Hażlacha, drugi był Tomasz Kołder z Cieszyna (9:31:00), pierwsza kobieta zameldowała się po 10:39:09, a była to Iwona Ćwik (Tychy).
Najlepsi w maratonie okazali się Patryk Piasecki (5:35:38) i Dorota Księżnik (7:43:13).
Półmaraton jako pierwsi ukończyli Marcin Świerc (2:24:32) i Aleksandra Golicz (3:20:00).
Na mecie na wszystkich czekał pamiątkowy, ręcznie robiony medal…
(Foto: M.Późniewska – biegam gdzie chcę – http://biegamgdziechce.pl/)
…specjalne piwo Beskidzkiej…
…a dla najlepszych w poszczególnych kategoriach pamiątkowe statuetki.
Beskidzka 160 Na Raty to zawsze dwie edycje – wiosenna i jesienna. Organizowana już od 3 lat, a z każdym biegiem frekwencja i zainteresowanie rosną. Najdzielniejsi startują, a jeśli ktoś nie zdecydował się przyjeżdża kibicować – to właśnie jest magia biegów ultra. Ultramaratończycy to taki specyficzny typ osób, tutaj nie ma szalonej, bezmyślnej rywalizacji, oni są nawzajem pomagają, wspierają się. Nikt nie przebiega obok siebie obojętnie na trasie. Wszyscy są wielcy, bo walczą! Tutaj nikt nie zacznie się z ciebie śmiać, że przeszedłeś do marszu, że stoisz, a na takiej piątce po asfalcie to trochę siara.
Jeśli zastanawiacie się czy wystartować w następnej edycji (która już na wiosnę!) nie zastanawiajcie się! Nie bójcie się, warto zaryzykować. Bo najpierw trzeba się upodlić, żeby potem czuć się dumnie. Atmosfera na tych zawodach jest nie do porównania, a wspomnienia stąd zostają z Wami do końca życia.
Relacja: Koksik
Foto:
M.Późniewska – biegam gdzie chcę – http://biegamgdziechce.pl/
Marcin Wojnar
Leave a Comment