Ostatnio bardzo wam się spodobał artykuł żywieniowy Kamili Glogowskiej i Kamila Byrtka z Eko Idei. Dziś „idziemy za ciosem”. Tym razem głos zabierze kolejny świetny biegacz górski i spec od bardzo zdrowego żywienia Dariusz Marek 🙂
Jest rok 2013. Lato. Gdzieś w Polskich górach, gdzie odbywał się bieg stoję ja, oraz paru mniej lub bardziej znajomych mi ludzi. Jest przed południem a my niedawno zaliczyliśmy linię mety. Rozmawiamy. Nagle ktoś mnie pyta :
– A co ty właściwie jesz przed tak ważnym biegiem?
– To co zwykle jem na śniadanie, zupę.
– Jak to zupę? Przecież zupę je się na obiad, przed głównym daniem a nie rano!
– Zupa to najlepszy posiłek śniadaniowy jaki dla mnie istnieje. Poza tym każdy bieg jest dla mnie ważny, to moje główne danie dnia.
I z miną niedowiarka oddalił się do kolejki po bigos.
Więc jak to jest z tą zupą naprawdę?
Postaram się w skrócie wyjaśnić. Od paru lat jem zupę na śniadanie. Ona zwykle nie ma nazwy, nie jest zaszufladkowana w sztywnym świecie przepisów zup jak pomidorowa, czy krupnik. W 70 % jest stworzona z wody, podobnie jak nasze ciało. Pozostałe składniki zależą od pory roku – dostępności składników, od skonkretyzowanego zapotrzebowania na dany składnik oraz od fantazji. Bo zupę można zrobić ze wszystkiego!
W porządku. Ale czemu zupa?
Po przespanej nocy, każdy ludzki organizm jest odwodniony. Najlepszym rozwiązaniem na rodzaj śniadania będzie coś co nas nawilży, pobudzi do „życia”, da energię i przyjemnie rozgrzeje nasze wnętrze oraz będzie lekkostrawne jak i sycące.
Zupa przygotowana z lekką dozą animuszu jest idealnym rozwiązaniem.
Po pierwsze nawilży – system trawienny pozyska z niej maksymalnie dużo wartościowych składników przy czym wykorzystując do tego bardzo mało energii. Zupa się doskonale przyswaja, najlepiej gdy jest zmiksowana w jednolitą masę (krem).
Doda energii – błyskawiczne pozyskanie przez nasz organizm tego czego pragnie wyzwoli potencjał. Węglowodany, białka etc. to i tamto bez wątpienia zostanie uzupełnione, kwestia z czego zupę ugotowaliśmy. Ciepły posiłek zawsze jest strawniejszy i przyjemniejszy – zupę się podaje ciepłą. Ważne by czas jej gotowania był minimum 30 minut i jakość składników była dobra! A to czy będzie ona marchewkowo-pietruszkowa czy selerowo-kaszowo-pomidorowa czy jakakolwiek inna trudna do nazwania jest uzależnione od pory roku (dostępności składników) i naszej fantazji!
W zimie do zupy dodamy imbir i będzie mocniej rozgrzewająca, a latem pomidory które pomogą ochłodzić organizm w upalne dni. Nasz system metaboliczny skorzysta i nie będzie się domagał napychania, bo potrzeby organizmu zostaną zaspokojone. A im mniej energii stracisz na trawienie tym więcej jej wykorzystasz na inne cele. Bo czego Ty nie ugotujesz, musi ugotować Twój żołądek.
Moje idealne śniadanie które wprawny osobnik przygotuje w 15 minut, plus minimum 30 minut na gotowanie. Czyż nie proste i przystępne? Zupę można przygotować w większej ilości na kilka dni, i wtedy przygotowanie śniadania to tylko kwestia podgrzania porcji. Po prostu sprawdź, przyzwyczaj się a poczujesz cudowną różnicę i lekkość.
Gdy mamy zapotrzebowanie na więcej białka to do zupy dodajemy np. amarantus, lub jakieś strączki typu soczewica, cieciorka albo zielony groszek.
Gdy potrzeba nam mnóstwa minerałów to polecam zupę z wodorostami. Chlorofil do nawilżenia (między innymi) stawów, proszę dodać jakieś zieleniny – jarmuż, rukola, sałata, szpinak. Coś wzmacniająco rozgrzewającego – pory, czosnek, cebule… itp. No i dowolne warzywa – istotna jest ich jakość, a w dobie tych czasów coraz łatwiej jest dostać bardzo dobrej jakości pożywienie.
Wystarczy trochę się postarać. Oczywiście przyprawy w postaci ziołowych suszy zmienią smak, nadadzą aromatu a przy większej wiedzy można ukierunkować działanie zupy na odpowiednie wzmacnianie lub leczenie dolegliwości.
Ktoś powie że podczas tak długiego gotowania wytracą się witaminy i odparują. Jeśli w naszej diecie przeważają warzywa, zboża, strączki i owoce to z pewnością witamin nam nie brakuje, a podczas gotowania i tak to co najistotniejsze zostanie w wywarze.
Po prostu warto sprawdzić to na sobie.
Organizm ludzki jest najznakomitszym tworem świata – zdajmy sobie z tego sprawę i dbajmy o to by traktować go jak świątynie w której egzystujemy. Bo przecież dzięki jego funkcjonowaniu możemy tak wiele doświadczyć… możemy biegać.
P.S : Taka zupa to świetna sprawa przed zawodami. Ja spożywam ją na 3 godziny przed startem. Mam zapas energii, mam nawodnienie i świeżość. Nic tylko korzystać.
Oto przykładowa zupa :
– do garnka wlewamy zimną wodę
-wsypujemy porcję wodorostów (hijiki, wakame, kombu etc.), porcję zielonej soczewicy, łyżeczkę soli lub sosu sojowego
-pomidorki lub nawet przecier pomidorowy, natkę pietruszki
-odpalamy płomień pod garnkiem i czekamy aż się zacznie gotować, po czym dodajemy rukoli, lub kozieradki, może amarantus
-teraz Polskie warzywa pokrojone na drobno – marchew, pietruszka, por, ziemniak, cokolwiek
-jakiś rodzaj zboża, np. kasza, ryż itp.
-pieprz, cebulkę, imbir oraz przyprawy ziołowe wg uznania.
Gotujemy min 30 min, odstawiamy do ostygnięcia i miksujemy… To jest tylko przykład. Każdy z nas posiada w swoim zakątku własne przyprawy i produkty spożywcze które może wykorzystać.
Ogranicza nas tylko fantazja! Smacznego.
Tekst i grafika: Dariusz Marek
Miło Cię widzieć biegowy kolego! 🙂 Świetny tekst, z niezłą dawką humoru! Jeszcze nigdy takiej zupy nie próbowałem na śniadanie, choć przyznam, że od jakiegoś czasu gości u mnie na stole przez cały tydzień! Spróbuję najpierw przed treningami! Pozdrawiam 🙂
Z doświadczenia.Na tegorocznym TDS-ie po 24 godzinach biegu,gdy wpadałem na punkty kontrolne to mój organizm instynktownie domagał się 2 rzeczy.
Najpierw coca-coli!! a potem suuuuuuupppp.Czyli zupy
Po 30 godzinach nic innego nie wchodziło
dokładnie.
zupa po ciężkim biegu to genialna sprawa. ale to już osobny temat gdyż niewielu z nas się fatyguje i serwuje sobie taki posiłek po zawodach.
a niestety jedzenie proponowane przez organizatorów biegów zupą nie bywa…