Po prawie 100 kilometrach biegu, Ewa Majer wbiega na metę jako pierwsza kobieta – „Niepokorny Mnich” dał jej mocno w kość, bo warunki tego dnia były ciężkie. „Samotność długodystansowca” dopadła Lucka Chorążego, Bartosz Gorczyca bezapelacyjnie, z uśmiechem na ustach i ubłocony po pachy wygrywa maraton.
Wiktoria Piejak najszybsza wśród kobiet w biegu „Wielka Prehyba”.
Robert Faron po zaciętej walce staje na najwyższym podium na dystansie 6 kilometrów, rekord trasy Hardy Rolling poprawiony.
Danuta Woszczek tym razem bez większego trudu, z rozwagą wygrywa ten szybki aczkolwiek wymagający bieg. Tak w skrócie wygląda czołówka zawodników kończących swoje zmagania, w rejonie Pienin podczas pochmurnego i deszczowego dnia.
Deszcz padał praktycznie bezustannie, zmieniając od czasu do czasu swoją gęstość i intensywność. Próżno było szukać przebłysków słońca.
Przed zmaganiami sportowymi wiadomym się stało że warunki panujące na trasach trzech biegów będą trudne. Było bardzo ślisko i mokro, na stromych podbiegach trzeba było szukać przyczepności by noga się nie ślizgała.
A na zbiegach uważność i rozsądek grały główną rolę. Dobór odpowiedniego obuwia na pewno mógł pomóc w osiągnięciu lepszego czasu.
Po starcie „Hardego”, tempo prowadzących zawodników, na brukowanej promenadzie wzdłuż Grajcarka wynosiło ok. 3min 40sek. na kilometr.
Po kilometrze utwardzona nawierzchnia zmieniła się w mokry teren, który dynamicznie nabierał pochyłości aż w końcu zawodnicy zaczęli podbiegać pod „soczysty” podbieg na szczyt Szafranówka (721 m n.p.m.).
Długie, mozolne wspinanie po stoku narciarskim udowodniło jak mocni są biegacze górscy i jak wiele potrafi się zmienić na tak krótkim biegu.
Szczyt zdobywają jako pierwsi Piotr Biernawski (który równo pracował pod górę i z trzeciego miejsca wskoczył na pierwsze), tuż za nim Robert Faron (bardzo dobrze ten zawodnik technicznie pokonuje tego typu podbiegi).
Dalej Dariusz Marek pracujący wespół z Józkiem Pawlicą. Zawodnicy zdobywają szczyt, kibice krzyczą i klaszczą dodając motywacji, a z nieba kropi deszcz…
Zbieg okazał się bardzo, bardzo śliski. Robert szybko wskoczył na prowadzenie, a Piotrek tracił i mimo zaciętej, odważnej walki doganiali go pozostali.
Odległości między zawodnikami były na tyle niewielkie że wszyscy cały czas się widzieli, i potrafili oceniać sytuacje na bieżąco. Darek zaliczył wywrotkę, Józek dogonił zawodnika z Nowego Targu a Robert kończył zbieganie jako pierwszy.
Do mety pozostał do pokonania brukowany odcinek i to właśnie w tym miejscu rozegrała się finałowa walka o „pudło”. Zawodnik z Zalesia, pomimo zmęczenia daje z siebie wszystko i ucieka przed trzema zawodnikami. Józek Pawlica próbuje go pogonić ale szybko się orientuje że dwójka za nim nabrała obrotów, rozpędza się i odrabiają straty. Józek przestał walczyć o pierwsze miejsce a zaczął bronic drugiego. Zawodnik RMD Montrail wyszedł przed Piotra, narzucając tempo, a Piotr zaczął się „wieść” próbując dotrzymać kroku. Z za zakrętu wyłoniły się flagi sponsorskie, oznaczające metę. Ostatnie metry i ostatnia szansa na mocny finisz.
Robert Faron przecina linię mety z czasem 26:04, za nim, po 16 sekundach Józek Pawlica. Po kolejnych 5 sekundach wbiega Dariusz Marek a 3 sekundy za nim Piotrek Biernawski. Tak krótki bieg a taka wyrównana walka! Zawodnicy wbiegają na metę, gratulują sobie i dziękują za wspaniałą przygodę. Kibice klaszczą, Grajcarek szumi a z nieba leje deszcz…
Bartosz Gorczyca „spokojnie” wbiega do mety po pokonaniu maratonu górskiego z czasem 3 godziny i 33 minuty. Tym samym potwierdza swoją klasę.
Janek Wąsowicz, zwycięzca z poprzedniej edycji biegu walczył o drugie miejsce z Łukaszem Szumcem. Jan opadł energetycznie po 30 kilometrze, to nie były odpowiednie dla niego warunki pogodowe, jednak z niedużą stratą wbiega na metę jako trzeci. Brakło mu 1 min i 7 sek. do drugiego Łukasza Szumca który wykręcił 3:53 minuty.
Oboje byli zadowoleni ze swojej postawy. Od tej pory, systematycznie z nie dużymi różnicami maratończycy wbiegają na metę. Widać że walka na Wielkiej Prehybie była równie zacięta co na krótkim dystansie. Mimo pochmurnej pogody, musiało być gorąco. Gratulacje!
Lucjan Chorąży praktycznie od samego początku prowadził na ultra dystansie i w potarganych butach wbiega na metę z czasem 10 godzin 29 minut, tym samym dając drugiemu na mecie 51 minut straty. Drugie i trzecie miejsce dla zawodników ze stolicy – Oskar Zimny czas 11 godzin 20 minut, a Piotr Kłosowicz robi czas 11 godzin 28 minut wygrywając trzecie miejsce o tylko 1 minutę i 25 sekund z zawodnikiem z Krakowa.
Konrad Swałdek pokonuje prawie 100 kilometrów w czasie 11 godzin i 29 minut. W kategorii OPEN, jako szósty zawodnik plasuje się . . . Ewa Majer z Dobczyc. 11 godzin i 47 minut to czas zwyciężczyni, na drugim miejscu Iza Burzyńska ze stratą 2 godziny 35 minut a trzecia pokonuje trasę z czasem 14:25, a jest to Dominika Dulęba.
Duże wyzwanie postawili przed sobą organizatorzy biegów w Szczawnicy. Impreza się rozrasta. Już w pierwszej edycji widać było potencjał tej inicjatywy. Nie obeszło się bez kilku małych błędów i po raz kolejny zabrakło na Szafranówce wolontariusza wskazującego kierunek biegu.
Wiadomym jest że dużo pracy i poświęcenia należy włożyć w zorganizowanie trzech biegów naraz na trzech różnych dystansach. Imprezę należy zaliczyć do udanych i widowiskowych, szkoda tylko że pogoda nie dopisała – chociaż spora cześć zawodników lubi biegać w takich warunkach. Brawa się należą organizatorom, kibicom oraz pasjonatom spędzania czasu wolnego w pięknych, Polskich górach. Dzięki.
Jeszcze prośba do organizatorów : Nie zmieniajcie trasy biegu Hardy Rolling, gdyż jest to szybka i wymagająca trasa jakich mało. Ewentualnie można się pokusić o jeszcze jeden, dodatkowy bieg np. na 10 lub 21 kilometrów.
Na pewno dacie radę! 🙂
Foto: Danuta Stec
Relacja: DaroZ
Pełne wyniki:
ja tylko dodam ze pierwszy kilometr mialem w tempie 3:07 🙂
Józkowi GPS wskazał 3:40, z tego co pamiętam… ale mogło być szybciej.
ok, moze zle to wszystko ogarnalem bo najszybszy kilometr mialem 3:07, ale na zbiegu nie gnalem tak szybko, wiec napewno bylo to w poczatkowej fazie biegu 🙂
…lub w końcowej fazie biegu , na finiszu po promenadzie. Tam tempo mimo końcówki było niezłe.
http://lacom.rajce.idnes.cz/II_Biegi_Gorskie_w_Szczawnicy_2014/
Galeria dla Was.
….ale wyniki Mnicha to nie są pełne. Po godz. 19:34 to jeszcze zawodnicy przybiegali. m.in. ja. Limit był do 20:00. 🙂