Dwa tygodnie przed biegiem ultra na 50 kilometrów – Ultra Śledziem – w moje ręce (a raczej – na nogi) trafiły buty startowe Kalenji KIPRACE Trail 3. Wcześniej miałem okazję trenować w innym bucie marki Kalenji – KIPRUNie XT6.
Oba modele, na pozór podobne z wyglądu do siebie, różnią się właściwie… wszystkim.
Na początek kilka istotnych parametrów technicznych:
Waga –260 gramów w rozmiarze 43 (noszę 42).
Drop – 6 milimetrów
Przeznaczenie – dla stopy neutralnej
Długość „kołków” bieżnika – 5 milimetrów
Cena –249,99 PLN
Gdzie dokonałem testu? Sprawdziłem te buty podczas zawodów na 50 kilometrów – na Ultra Śledziu. W jakich warunkach biegłem? Brodziłem w nich w rzece, wbiegałem na piaskowe górki. Musiałem w nich również przebiec spory dystans po oblodzonej drodze oraz poradzić sobie z położonymi na trasie drzewami.
W wodzie
Zacznę od tego, co mnie w nich najbardziej zachwyciło, czyli odprowadzanie wody. Podczas Ultra Śledzia około 40 metrowy odcinek trasy był zalany 30-40 centymetrową warstwą wody. Myślałem, że to będzie początek końca i masakra dla nóg, a jednak po 2-3 km czułem się tak, jakby żadnej rzeki wcześniej nie było. Buty bardzo dobrze odprowadziły wodę i całą wilgoć, na metę wbiegłem w dosłownie suchych butach. Stopy po niemal 60 kilometrach wyglądały „jak nowe”, chociaż zapach na pewno miały używanych.
Po piasku
Po piaskowych zboczach biegło mi się bezproblemowo, ale w zastanym terenie akurat bieżnik nie miał znaczenia, ponieważ w przypadku, gdy but dobrze „wgryzie” się w teren, to ten i tak ucieknie nam spod stóp (luźne podłoże) bez względu na przyczepność buta. Dlatego też but oceniałem pod kątem szczelności. Żaden piasek nie dostawał się do środka i nie poobdzierał mi stopy.
Na lodzie
Tutaj KIPRACE Trail zdecydowanie lepiej wypadł, aniżeli jego „kuzyn”, KIPRUN XT6. XT6 na lodzie zachowywał się… fatalnie. Podejrzewam, że to przez twardą gumę zastosowaną w podeszwie. Z kolei w KIPRACE Trail bieżnik jest bardziej miękki, przez co czułem się zdecydowanie pewniej i stabilniej na oblodzonych drogach. Widziałem jednak podczas zawodów biegaczy zdecydowanie pewniej stąpających na takiej nawierzchni. Trzymanie na takim podłożu oceniam na niezłe, swoje zadanie wykonały i doprowadziły mnie do mety bez żadnej wywrotki, jedynie z jednym poważniejszym poślizgiem.
Po leżących drzewach
Jak to w biegach terenowych bywa, trzeba było przeskoczyć kilka drzewek. W większości przypadków, gdy mam przed sobą taką przeszkodę, to wybijam się z leżącego konaru. Czasami, gdy jest wyższy niż wysokość kolan, podpieram się jedną ręką i w ten sposób je przeskakuję. Na 6-7 takich przeszkód podczas biegu nie przytrafiły mi się żadne poślizgi.
Na zbiegach
Podeszwa buta jest podzielona na dwie części. Skonstruowaną ją tak, by przednia część zapewniała przyczepność przy podbiegach, a tylna przy zbiegach. Praktyczne rozwiązaniem jest również odwrócony bieżnik na wysokości pięty. Proste, a jakże skuteczne – zagwarantowało mi to trzymanie na każdej górce.
Poza zawodami testowałem je także w błocie. Jednak w takim terenie równie dobrze biegam w asfaltówkach, więc ciężko mi tutaj wyłowić coś wyróżniającego.
Podsumowanie
Przebiegłem w tych butach około 60 kilometrów przed startem i drugie tyle podczas zawodów. Jest to but startowy, więc oceny nie dokonuję po kilkuset kilometrach. Mają dobrze się sprawować od samego początku. Tak też było, może poza pierwszymi 20 kilometrami, kiedy to układały się na stopie. Jestem z nich bardzo zadowolony. Są lekkie, radzą sobie z wodą i lodem. Można w nich się ścigać na dużych prędkościach. Żałuję, że nie miałem ze sobą tego modelu w Pirenejach. Przydałyby się. Uważam, że stosunek ceny do jakości jest w tym przypadku znakomity.
Autor: Arkadiusz Ostaszewski
Leave a Comment