Zauważyłem pewną zależność nad którą chciałbym się zastanowić. Otóż, poświęcenie jakie okazujemy na treningach nie zawsze ma przełożenie na rezultaty osiągane na zawodach.
Dlaczego tak się dzieje, skoro przez lata biegania sposoby treningowe, te najskuteczniejsze nie zmieniają się, a gdy są przekładane na odpowiednią pracę fizyczną przez co trenują również naszą psychikę i wolę walki powinny wykuć idealnego zawodnika.
Systematyczność w wykonywaniu ich powinna przynieść z góry obliczony efekt. Więc dlaczego nie zawsze tak się dzieje? Teoretycznie gdy trenujemy odpowiednio czyli z głową, oraz bardzo wszechstronnie a nasz wachlarz treningowy jest szeroki, wliczając w to czas na regenerację i psychiczny luz, powinniśmy dojść do bardzo dobrej formy. Solidne podejście do treningu powinno się równać porządnym wynikiem. Bywa z tym różnie…
Nie samymi treningami człowiek żyje.
Jest jeszcze rodzina, praca, zainteresowania, remont mieszkania, wypad w góry lub nad morze, urodziny znajomego. Da się oczywiście wszystko pogodzić i dawkować odpowiednie ilości zachowując relację ze wszystkim co się wokół nas dzieje lecz ta równowaga bywa złudna a świadczyć o tym może wynik na zawodach.
Przy wychodzeniu z zimowego okresu budowania formy można zastanowić się nad tym czy przekroczyliśmy granicę i jesteśmy zmęczeni treningami, lub czy forma nad którą pracujemy dopiero przyjdzie.
Start w zawodach , ogólny ich przebieg da pewne dane do przemyślenia i przeanalizowania w jakim miejscu się znajdujemy. Wniosków może nasunąć się kilka. Jednym z nich może być stan zwany – przetrenowanie, kolejnym może być stan bardzo dobrej dyspozycji a może stan kompensacji.
Trening może stać się pasją i uzależnić potrzeby naszego organizmu od ciągłego ruchu, od ćwiczeń. Dzięki wysiłkowi czujemy się dobrze, czujemy spełnienie bo wykonaliśmy kolejną serię ćwiczeń, nie mamy wyrzutów sumienia że „stracony” dzień. Do każdego dnia dopasowujemy trening. Właśnie takie podejście może zmylić, a nasze prawdziwe cele mogą dalej zostać nieuchwytne.
„Jak to jest, skoro osoby z którymi trenuję dobiegają kilka minut przede mną do mety a ja im dotrzymuje kroku podczas treningów a nawet mam wrażenie że z łatwością mi to przychodzi? Daję z siebie tyle samo co inni więc dlaczego rezultaty są diametralnie inne?” Wynika z tego, że każdy jest inny i niepowtarzalny bo : „gdzie dwóch robi to samo, to nie jest to samo”. Jednemu łatwiej przychodzi forma w momencie gdy drugi przechodzi fazę sinusoidy treningowej. Nie ma sensu z tym walczyć czy się demotywować. Trzeba robić swoje i tyle. Ale trzeba na tyle znać swój organizm by wiedzieć na ile nas stać oraz co jest nam potrzebne w danej chwil, danym dniu by w pełni wykorzystać wszystkie swoje możliwości zachowując przy tym rezerwy. A poznajemy siebie właśnie dzięki treningom fizycznym. Lepiej nie dotrenować niż próbować sowich sił za wszelką cenę ryzykując, lub będąc przetrenowanym. Skutki tego mogą być fatalne, np. kontuzja spowodowana wycieńczeniem organizmu.
Jeśli trenowaliśmy porządnie , bez przeginania w stosunku do naszego organizmu to niemożliwością jest by wynik nasz był dużą odskocznią od wyrobionej normy. Biegasz dychę w 37 minut to w zawodach pokonasz ten dystans nie zależnie czy jesteś bardzo zmęczony czy w formie, z czasem zbliżonym do 37 minut. Albo to będzie 37, 36 lub 38 i już. Jeśli jest zdecydowanie gorzej to w tedy trzeba się zastanowić czy zmienić plany treningowe czy odpuścić pewne jednostki lub może odpocząć dłuższy czas. A jeśli jest zdecydowanie lepiej to najlepszym rozwiązaniem będzie trzymanie się i kontynuowanie tego schematu treningowego który szlifujemy przez ostatni czas aż do momentu długotrwałego spadku formy. W tedy przychodzi czas na zastanawianie się i dokonywanie zmian.
Trening jest ważny i robi swoje, ale czasami trafić z formą na zawody jest trudno. Sztuką jest by za każdym razem być szybszym i lepszym od poprzedniego wyniku, lecz myślę że nikomu się tak nie udaje. Na 10 startów przynajmniej 1 musi być słabszy – i to motywuje. A jeśli na 10 startów tylko jeden jest lepszy – to tym bardziej powinno to napędzić i zachęcić do kolejnych godzin spędzonych na treningach. Nie ma co się przejmować słabszym startem – jeśli idziesz dobrą drogą to na pewno stan zwany formą przyjdzie prędzej czy później, niezależnie od tego jacy jesteśmy mocni na treningach w stosunku do kolegów lub koleżanek z „szatni”.
Usain Bolt powiedział kiedyś o swoim koledze z teamu, o Blake`u, że jest niesamowitym zawodnikiem bo wykonuje każdy trening na sto procent a nawet więcej – pożera plany treningowe.
Jest mistrzem treningów, mimo to jego występy sprinterskie są słabsze od Bolta – on jest pierwszy na mecie.
Dariusz Marek
Wypowiedź Bolta o Blake’ u traktowałbym raczej jako część marketingowej układanki.
Ciekawe.
To jak ze zbalansowanym posiłkiem. Wystarczy drobina by zmienić jego smak, a czasem nawet nastrój w jakim go przygotowujemy ma wpływ na efekt finalny.
„gdzie dwóch robi to samo, to nie jest to samo”.
tak, zgadzam się z tym.
ludzie inaczej trawią fakty i inaczej jest u nich z gotowością zastosowania tej wiedzy.
Wyjście z tej sytuacji jest na pewno kilka. jednym z nich jest obserwowanie swoich wyników i zamiast złoszczenia się na siebie, podglądanie tych co lepsi i sprawdzanie co się samemu robi źle. I stad już lepiej do przodu.
Dzięki i pozdrowienia, Marek, Chata Biegacza, Szklarska Poręba