Minął rok od ostatniego Forrest Limanowa i rok od mojego pierwszego startu w biegach górskich po którym sobie powiedziałem że już nigdy więcej nie wezmę udziału w takim wyczynie. Wczoraj wyszło na to że kłamałem w tamtym roku, bo jednak powtórzyłem bieg, a po biegu, na mecie wypowiedziałem podobne słowa – Nie biegnę już w tym biegu!
Powiedziałem je po około 5ciu minutach łapania „rzeczywistości”. Przez ten sezon startowy wziąłem udział w wielu biegach górskich, przetarłem się porządnie po szlakach leśnych, szutrach i asfaltach. Wybiegałem, zbiegałem, omijałem przeszkody i ścigałem się ze zmęczeniem oraz rywalami.
Daniel Wosik – zwycięzca ubiegłej edycji Limanowa Forrest tym razem na nieco dalszej pozycji
Profil limanowej mnie nie przeraził, po prostu dał do myślenia jak rozegrać bieg, jaką taktykę przyjąć. Bieg jak bieg – myślałem. Zapowiadał się upalny dzień – lubię słońce. Przygotowanie fizycznie też nie byle jakie. Ale jednak coś poszło nie po mojej myśli, chociaż spodziewałem się bólu w okolicy brzucha przy zbieganiu zwłaszcza jeśli wcześniej się „wypruję” na podbiegach, ale nie to jest sednem mojej zadumy związanej z wczorajszym dniem.
Wielu biegaczy deklarowało się że nie pobiegnie w forrescie, że nie warto się tam męczyć, że ten zbieg prawie 3 km jest miazgą dla stawów i niebezpieczny bo stromy momentami. Albo przewidzieli że przyjedzie grono najlepszych biegaczy górskich i nie tylko, przez co bali się swojego wyniku, klęski.
A było tak – rozgrzewka wyglądała normalnie, następnie tłok na starcie, małe opóźnienie i mocny start po asfalcie. Nic nadzwyczajnego, utrzymywałem „swoje” tempo, ledwo co ominąłem barierkę ustawioną w celu blokowania ruchu ulicznego, ostry zakręt i zaczął się podbieg.
Robię swoje, ostro pracuję całym ciałem i czekam aż ustabilizuję pracę mięśnia sercowego wraz z oddechem. Świeci ostre słońce, otwarta przestrzeń, duchota. Na „szczycie” przebiegam koło krzyża milenijnego, zaraz po tym jest krótki zbieg. Cały czas mam chaotyczne tempo, nie potrafię ustabilizować i wyrównać mojej pracy. I od tego momentu się zaczęło. Ból wewnętrzny przy każdym kroku, w okolicy brzucha. Krok, ból, krok, ból, krok, ból. Totalna dekoncentracja, czarne myśli. Ale nie ma co się poddawać, zaraz będzie tylko w dół, trochę płaskiego i meta. Chcąc nie chcąc zostałem wyprzedzany na tym długim stromym zbiegu, mimo że dawałem ogromne susy w przód. Cierpienie. Dłużyło się, wydawało mi się że szybciej wybiegłem pod górę niż zbiegam teraz, ale to nie możliwe, nie może tak być. Kolejna osoba pokazuje mi plecy. W sumie do ostatniego bufetu z wodą w którym jakaś pani oblała mnie prosto w twarz kubkiem wody mimo że tego nie chciałem wyprzedziło mnie 8 osób. Dachy domów przy drodze były coraz większe i coraz bliżej znajdowała się meta. Ostatnia prosta (którą pokonałem w tak zwanego „trupa”) nie pomogła mi poprawić rezultatu, za daleko od reszty. Meta.
Siadłem na murku. I kolejna atrakcja jaką mi uszykowały dzisiejsze zawody, nie mogę wstać i iść. Polewanie wodą, łapanie oddechu, myślenie. Mięło może z 15 minut i ruszyłem z „eskortą” pod prysznic…
Dziś mnie bolą mięśnie czterogłowe ud tak, że nie mogę kucnąć oraz mięśnie tzw. bicepsy – nie mam pojęcia od czego. Bieg niby jak każdy inny anglosaski, ale znowu dał mi nieźle w kość! Jest to fenomen i wyzwanie oraz nauczka by mierzyć siły na zamiary. Ale przecież zrobiłem tak, więc skąd to wycieńczenie?
Podsumowując : trudny technicznie bieg ze wspaniałą organizacją i atmosferą. Daje w kość a człowiek się zarzeka że tu nie wróci, lecz jest coraz większe grono chętnych aby zmierzyć się z tą trasą.
Fenomen? Czy bieganie to po prostu narkotyk?
Dariusz Marek
————————————————————————————–
Jeszcze parę informacji statystycznych od redakcji:
Bieg ukończyło: 268 zawodników
KLASYFIKACJA:
Wyniki klasyfikacji kobiet:
I miejsce: Dominika Wiśniewska-Ulfik z Zabrza (00:31:47)
II miejsce: Anna Celińska z Bielska Białej (00:32:00)
III miejsce: Izabela Zatorska z Wrocanki (00:33:38)
Wyniki klasyfikacji „mundurowej” kobiet:
I miejsce: mł. strażnik Agata Nerć ze Straży Miejskiej w Warszawie (00:51:51)
II miejsce: Małgorzata Miketa ze Straży Miejskiej w Warszawie (00:52:33)
Wyniki klasyfikacji mężczyzn:
I miejsce: Sergii Rybak z Ukrainy (00:26:46)
II miejsce: Dariusz Kruczkowski ze Szklarskiej Poręby (00:27:43)
III miejsce: Marcin Świerc z Lisowic (00:28:05)
Wyniki klasyfikacji „mundurowej” mężczyzn:
I miejsce: Dariusz Kruczkowski ze Szklarskiej Poręby – emerytowany wojskowy (00:27:43)
II miejsce: podinsp. Maciej Wojciechowski z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie (00:29:10)
III miejsce: st. sierż. Jacek Michulec z Komendy Powiatowej Policji w Żywcu (00:29:37)
Bardzo miło czyta się takie artykuły, bo to znaczy, że warto wkładać całe swe serce (nasze serca) w organizację imprezy, która tak bardzo żywo, pamiętnie i pozytywnie oddziaływuje na uczestników. Dzięki! 😉 Zapraszamy już teraz na: „V Limanowa Forrest”, dn. 7 lipca (pierwsza niedziela lipca 2013).