Uczestnicy VI Limanowa Forrest – anglosaskiego biegu górskiego – walczyli w upalną niedzielę, pod osłoną błękitnego nieba, z wysysającym siły skwarem oraz z czasem, na wymagającej, szybkiej trasie.
Po raz kolejny została ona zmodyfikowana, jednak w większości pozostała atrakcyjnie trudna. Nie można jej swobodnie pokonać – każdy w końcu trafi na ciężki fizycznie, lub trudny psychicznie moment, w którym nastąpi konfrontacja z samym sobą.
Świadomość, że jest się w stanie dać z siebie więcej niż to możliwe, w chwili gdy wydawać by się mogło więcej już się nie da, potrafi dodać skrzydeł, i pomaga wykonać ten kolejny, tak arcytrudny krok. A za nim następny i następny …. aż do zwycięstwa, aż do mety.
Maksymalny wysiłek, litry potu i chwile pełne bólu pomieszane z niesamowitą satysfakcją – zwłaszcza za linią mety – w taki sposób wolny czas spędzają biegacze górscy, to ich cieszy, w tym widzą swój własny cel, w tym odnajdują siebie. Imprezy sportowej z taką atmosferą próżno szukać w innej części kraju, czego dowodem jest coroczna, rosnąca liczba uczestników, oraz ich pochodzenie.
Ponad czterystu uczestników, wystartowało w samo południe, niedaleko centrum Limanowej, w kierunku krzyża Milenijnego, zdobyć szczyt, a następnie z niego zbiec.
Początkowy tłok przy starcie rozciągnęło tempo dynamicznie rozpędzającej się czołówki, której kto potrafił, trzymał się jak najdłużej.
Po krótkim odcinku płaskim rozpoczęła się wspinaczka na najwyższy, premiowany gotówką punkt trasy.
Podbieg z początku nie robił powalającego wrażenia, ale dość szybko zweryfikował tych którzy go zlekceważyli. Zdobycie szczytu to dopiero połowa „sukcesu”.
Nogi człowieka zdolne są wnosić swojego właściciela na stromizny, ba mogą nawet wbiec , co udało się nie jednemu uczestnikowi, lecz gdy przychodzi moment w którym sytuacja się odwraca – tzn. zbieg – droga w dół może okazać się trudniejsza niż pod górę.
To właśnie charakteryzuje styl anglosaski – gdzie łatwo o spotkanie z glebą. Uczestnicy „forresta” stwierdzili że zbieg jest nienaturalnie trudny, i to on bywa najcięższym wyzwaniem, zwłaszcza gdy grunt pod nogami jest zmienny. Gruntowa droga, z zakrętami usiana drobnymi kamykami to początek zbiegu po którym nawierzchnia się zmienia. Asfalt jest zdolny „przysmażyć” stopy, gdy gumowa podeszwa buta minimalnie zwalnia pędzącego w dół a stopa naturalnie tego nie chce. Walka trwała w najlepsze, słońce przypiekało karki – na szczęście doświadczeni organizatorzy ustawili aż trzy punkty z wodą!
Przy linii mety Paweł Żyła oraz Tusik żywo prowadzili imprezę , zresztą robili to od samego rana już przy biurze zawodów, gdzie impreza się rozkręcała. Obstawa tego biegu również każe zwrócić uwagę na poważne zainteresowanie tym wydarzeniem, ze strony chociażby tegorocznych medalistów Mistrzostw Polski jak i bardzo mocnych, zagranicznych sportowców.
Z czasem 28:53 znakomicie poradziła sobie z trasą Dominika Wiśniewska Ulfik wygrywając przed Marysią Cebo – 31:17 oraz Natalią Sadowską 33:32.
Dominika jest w wybornej formie, oby tak dalej. Tuż za podium znalazła się Halinka Gałuszka przegrywając tylko o 8 sekund. Jak widać walka była zacięta , jednak sport to sport – wygrywa lepszy.
Tegoroczny Mistrz Polski, Kamil Jastrzębski wbiegł pierwszy na szczyt i pierwszy zbiegł do mety z czasem 24:37 wygrywając cały bieg.
Piotrek Czapla drugi ze stratą 30 sekund, a na trzecim miejscu Ukrainiec – Yuriy Blahodir meldujący się czasem 25:47.
Pasjonaci biegów górskich, którzy śledzą zmagania sportowe, po przeanalizowaniu nazwisk biorących udział w biegu są zgodni – konkurencja była bardzo ciekawa i wymagająca.
Organizatorzy wyeliminowali kilka błędów które pojawiły się podczas zeszłorocznej edycji i z rozwagą oraz energią , pełni entuzjazmu dopięli swego wydając kolejnego „forresta” – który zapisze się w pamięci uczestników na długo.
Jest jeden element który warto poruszyć – QUADY . Dwuślady jadące tuż, tuż przed czołówką, jak i również wymijające biegaczy w przeróżnych miejscach trasy przeszkadzające w pełnym oddechu i koncentracji. Spaliny oraz hałas który nie powinien towarzyszyć obcującym z naturą, obcującym z górami.
Szanujmy przyrodę, szanujmy siebie nawzajem i zastanówmy się jak ograniczyć głośne silniki wypluwające spaliny.
Suma summarum bieg VI Limanowa Forrest – świetny!
Relacja: Daroz
Foto: beskidwyspowy.com
-> Galeria nr 1 – start – beskidwyspowy.com <-
-> Galeria nr 2 – na trasie – beskidwyspowy.com <-
-> Galeria nr 3 – meta – beskidwyspowy.com <-
-> Galeria nr 4 – data sport <-
-> Galeria nr 5 – limanowa.in cz.1<-
popieram wszystko co przeczytałam…fakt, że był żar duży ale reszta wspaniała… ja tylko na odwrót co do zbiegu z góry, wręcz przeciwnie, wolę go bardziej niż pod górę… wielu mnie słyszało biegnącą na dół koło mnie , czy przy punkcie z wodą, którzy wpatrzeni we mnie słyszeli mnie jak głośno chwilami śpiewałam wesoło piosenkę, hej z góry z góry jadą mazury i tak odnowa… uśmiechali się , że pewnie radośnie mi, że zbiegam tak, nawet dyżurnemu śpiewałam co stał przy samochodzie i wybuchł śmiechem… czas miałam tylko minutę gorszy od ub. roku, ale przy takim upale to myślę, że nic wielkiego jak na mnie… byłby lepszy gdyby nie upał…a nawet lepszy gdybym przy każdej wodzie nie wlewała wody na plecy i głowę, a potem piła, bo wtedy też czas ucieka i jest dłuższy na mecie…tak było ze mną teraz… Życzę całemu KS LIMANOWA FORREST zdobycia następnej kozicy…Szanowny Prezesie, proszę nie tracić nadziei, ona ważna, a czas pokaże jeszcze wszystko.. dziękuję za wręczenie medalu, bo miałam głowę opuszczoną i nie widziałam kto to nawet robił, dopiero głos usłyszałam i poznałam…pozdrawiam i życzę kozicy…