594 biegaczy z 22 krajów wzięło udział w 5. Maratonie Karkonoskim, podczas którego odbyły się 10. Mistrzostwa Świata w Długodystansowym Biegu Górskim.
Przed samymi zawodami zapadła decyzja o skróceniu trasy z powodów bezpieczeństwa. Przedłużający się remont szlaku ze Śląskiego Domu na Śnieżkę spowodował, że wybieg na Śnieżkę i zbieg powrotny musiałby się odbywać po tej samej drodze, po której na dodatek w słoneczne sobotnie przedpołudnie można było oczekiwać wielkiej rzeszy turystów. Możliwości kolizji były w tych warunkach zbyt duże, dlatego delegat techniczny WMRA, Tomo Šarf ze Słowenii zdecydował o skróceniu trasy.
W kontekście warunków pogodowych oraz tego, że liczni turyści rzeczywiście stanowili wielki problem szczególnie dla biegnącej w dużym tempie czołówki decyzję należy uznać za słuszną.
W ten sposób zawodnicy mieli do pokonania dystans 41 km + 1950 m – 1180 m.
Jeden z faworytów, 6-krotny mistrz świata, Włoch Marco De Gasperi podczas rekonesansu na trasie w przeddzień zawodów odniósł poważną, jak się po powrocie do Włoch okazało, kontuzję naderwania przywodziciela i ostatecznie nie stanął na starcie.
Już pierwszy podbieg spod dolnej stacji wyciągu krzesełkowego na Śnieżne Kotły poważnie posegregował zawodników. Na czele biegli Słoweniec Mitja Kosovelj…
i Rumun Ionut Zinca (tak miało być przez większą część dystansu)…
tuż za nimi mistrz Austrii w długodystansowym biegu górskim Robert Gruber.
Na nawrocie prowadził Mitja przed Ionutem, na trzecim miejscu był Amerykanin Zac Freudenburg.
Spośród naszych zawodników najlepszy był rewelacyjny Przemek Dąbrowski, który zajmował 9 miejsce..
, następnie 31 sekund za nim Marcin Świerc na miejscu 11.
Obaj mieli ponad 8 minut straty do prowadzącego Słoweńca i ok. 5 minut do Zaca Freudenburga.
Czołowa trójka prowadziła jak się zdawało niezagrożenie i gdy z odległości ok. 4-5 km do mety przyszła wiadomość, że Rumun ma 5 minut straty do prowadzącego Słoweńca, została ona przyjęta z niedowierzaniem. Jak się jednak okazało była to prawda.
Finiszującego samotnie Mitję Kosovelja dopingowała po słoweńsku zachęcona przez spikera publiczność: „Dejmo Mitja, dejmo”. Nawet zwycięzcy trasa dała się mocno we znaki.
Wydawało się, że Ionut Zinca ma pewny srebrny medal, ale rewelacyjnie finiszujący Walijczyk Andrew Davies, który na 10 kilometrów przed metą biegł tuż za Świercem, miał ponad 8 minut straty do Rumuna i był wtedy dopiero na 12 miejscu zdołał go dogonić i wyprzedzić dosłownie 100 m przed metą.
Sytuacja się powtórzyła w przypadku czwartego miejsca.
Zaca Freudenburga niemal w tym samym miejscu wyprzedził Włoch Emanuelle Manzi.
Po półmetku ruszył do przodu Marcin Świerc.
Zdołał wyjść na 6 pozycję. Potem jednak wyprzedzili go wspomniany już Andrew Davies i podobnie jak on finiszujący, ale z bardziej odległej pozycji Włoch Tomasso Vaccina oraz Rosjanin Vladimir Kalinin i ostatecznie najlepszy z Polaków uplasował się na 9 pozycji, odnosząc życiowy sukces, gdyż najlepszym dotychczas jego miejscem w międzynarodowej rywalizacji była 20 pozycja podczas mistrzostw Europy w biegu anglosaskim w 2010 roku, a w mistrzostwach świata – 57 miejsce w biegu anglosaskim w 2009 roku.
Drugi z Polaków Przemek Dąbrowski w drugiej części dystansu nieco osłabł i ukończył bieg na 16 miejscu.
Doskonale wypadł Robert Faron, który z 27 miejsca na nawrocie przesunął się na miejsce 18 i zdobył brązowy medal mistrzostw Polski.
Żałować tylko należy, że 2 miesiące temu podczas eliminacji do reprezentacji, przeprowadzanych w czasie Biegu Marduły Robert był w słabej formie i zajął 14 miejsce.
Do pierwszej trzydziestki weszli jeszcze 23. na mecie, biegnący równo przez cały dystans Lucjan Chorąży oraz 27 na mecie Piotr Koń.
Drużynowo zwyciężyli Włosi przed Czechami i Walijczykami. Polacy na 5 pozycji.
Za plecami czołówki toczyła się walka w kategorii kobiet.
Od początku na czoło wyszła Włoszka Ivana Iozzia, która jest przede wszystkim znana ze swoich wybitnych wyników w maratonie ulicznym, rekord życiowy 2:34:07.
Jej przewaga nad koleżanką z drużyny Antonellą Confortolą przekraczała 5 minut przez dłuższy czas i trwała jeszcze na ostatnim punkcie pomiarowym usytuowanym niespełna 10 km przed metą.
A Ania Celińska toczyła heroiczny bój o brązowy medal. Przygotowała się do tego startu bardzo starannie. Nie tylko biegowo, wykonując morderczą wręcz pracę treningową, ale i taktycznie.
Przede wszystkim zabrała ze sobą półlitrową butelkę wody, którą napełniała na każdym punkcie odżywiania. Ilość punktów była ograniczona wymogami Karkonoskiego Parku Narodowego oraz możliwościami transportowymi, ale ten drobny szczegół ustrzegł naszą zawodniczkę przed odwodnieniem. Ania zaczęła ostrożnie, w połowie pierwszego podbiegu była siódma, na końcu, nad Śnieżnymi Kotłami – piąta. Tę pozycję utrzymała do nawrotu. Napiła się, napełniła swoją butelkę i ruszyła do ataku.
Wyprzedziła Szkotkę Claire Gordon, a następnie Włoszkę Ornellę Ferrara, która ma na swoim koncie brązowy medal mistrzostw świata w maratonie ulicznym, a na trasie Maratonu Karkonoskiego „zaliczyła” około 20 upadków. Na 10 kilometrów przed metą Ania była na trzeciej, medalowej pozycji.
Prowadząca dotychczas zdecydowanie Ivana Iozzia przeżyła prawdziwą zapaść. Straciła nie tylko ponad 5-minutową przewagę nad Confortolą, ale dodatkowo jeszcze ponad 17 minut do niej i w efekcie wylądowała na 8 pozycji, a Confortola, w życiu prywatnym żona biegacza górskiego wszechczasów Jonathana Wyatta, zdobyła pierwszy w swojej karierze złoty medal w biegach górskich w rywalizacji międzynarodowej.
Na kryzysie Iozzii skorzystała Ania Celińska, która nie sprostała atakującej ją Ornelli Ferrarze, ale obroniła brązowy medal. Ostatni raz seniorski medal w biegach górskich zdobywała Izabela Zatorska w 2002 roku, a Ania Celińska jest po Izie drugą osobą w Polsce, która w kategorii seniorskiej zdobyła medal w mistrzostwach świata w biegach górskich.
Druga z naszych reprezentantek Tosia Rychter również przyspieszyła na drugiej połowie dystansu i ukończyła bieg na 17 pozycji, jedno miejsce wyżej niż 2 lata temu w Słowenii.
Magda Łączak przeżywała problemy w pierwszej połowie trasy, potem się jednak pozbierała i zajęła ostatecznie 22 miejsce.
Czwarta z Polek Dominika Stelmach biegła równo przez cały dystans i ukończyła bieg na 25 pozycji.
Drużynowo Polki zajęły czwarte miejsce, ale do medalu brakowało zbyt dużo, aby był on realny. Wygrały Włoszki, przed Szkotkami i Angielkami.
Kobiety:
1. Antonella Confortola – 3:44:51;
2. Ornella Ferrara – 3:48:41;
3. Anna Celińska – 3:51:31;
4. Claire Gordon (Szkocja) – 3:56:34;
5. Anna Lupton (Anglia) – 3:57:53;
6. Helen Fines (Anglia) – 3:58:33…
17. Antonina Rychter (Polska) – 4:19:53…
22. Magdalena Łączak (Polska) – 4:29:40…
25. Dominika Stelmach (Polska) – 4:32:20
Drużynowo:
1. Włochy – 11:35:29;
2. Szkocja – 12:03:38;
3. Anglia – 12:07:21;
4. Polska – 12:40:54;
5. Czechy – 13:04:37;
6. Słowenia – 13:31:07
Mężczyźni:
1. Mitja Kosovelj (Słowenia) – 3:07:36;
2. Andrew Davies (Walia) – 3:13:39;
3. Ionut Zinca (Rumunia) – 3:14:00;
4. Emanuele Manzi (Włochy) – 3:16:01;
5. Zac Freudenburg (USA) – 3:16:06;
6. Władimir Kalinin (Rosja) – 3:18:34…
9. Marcin Świerc (Polska) – 3:21:10…
16. Przemysław Dąbrowski (Polska) – 3:35:19…
18. Robert Faron (UKS Watra Kamienica) – 3:36:30…
23. Lucjan Chorąży (Polska) – 3:40:56…
27. Piotr Koń (Polska) – 3:45:41
Drużynowo:
1. Włochy – 10:06:47;
2. Czechy – 10:15:12;
3. Walia – 10:31:08;
4. USA – 10:33:57;
5. Polska – 10:37:25;
6. Szkocja
Pełne wyniki:
->MŚ open<-
->MŚ drużynowa kobiet<-
->MŚ drużynowa mężczyzn<-
->MP mężczyźni<-
->MP kobiety<-
Galerie:
->Galeria1<-
->Galeria2<-
->Galeria3<-
->Galeria4<-
->Galeria5<-
Relacja: Andrzej Puchacz
Foto: Tadeusz Zaręba i Jarosław Haczyk
Impreza była niesamowita. Atmosfera bardzo międzynarodowa.
Wspaniale wrażenie ze spotkania zawodników którzy nie zawahają się przed niczym by pokonać swoje własne opory
Marek