Oto krótki wywiad z Dominiką Stelmach, która właśnie zdobyła w Karpaczu, w fenomenalnym stylu Wicemistrzostwo Świata w biegach górskich na długim dystansie:
Dominika Stelmach – do tej pory dwa starty w Mistrzostwach Świata na długim dystansie – w roku 2011 – 21 miejsce, w roku 2013 – 25, aż tu nagle Wicemistrzostwo Świata! Skąd taki niesamowity progres? Bo nie można powiedzieć by w Karpaczu zabrakło bardzo mocnych zawodniczek…
Foto: Dominika Stelmach na 3 miejscu MP Skyrunning 2016
Jestem teraz inną zawodniczką niż 7 lat temu, gdy biegałam amatorsko i zaliczyłam swój pierwszy sezon w górach.
Wtedy to była tylko przygoda, teraz to „zadanie”, do którego przygotowuję się nie tylko fizycznie, ale także mentalnie.
Do gór trzeba mieć szacunek i respekt, trzeba z nimi współpracować. Myśleć, przewidywać.
Dlatego najczęściej wygrywają doświadczeni zawodnicy, mimo iż młodzi wydają się szybsi, mocniejsi.
Ale to nie są biegi uliczne. Tutaj potrzeba znacznie więcej niż dobrego treningu. A do tego trzeba dojrzeć.
W 2013 roku wystartowałam w MŚ trzy miesiące po urodzeniu drugiego synka.
Nie byłam gotowa na ten bieg, strasznie cierpiałam.
Teraz bym się tego nie podjęła. Startuję w zawodach dużej rangi, kiedy wiem, że będę mogła walczyć. Że jestem przygotowana.
Nie boję się mocnych zawodniczek. One mnie motywują. Dodają sił.
W tym roku praktycznie nie było cię widać w górach, ostatni swój medal Mistrzostw Polski zdobyłaś w roku 2017 – złoto na długim dystansie, za to brylowałaś na takich imprezach jak Wings for Life World Run. Czy to dowód, że można świetnie się przygotować do walki o najwyższe laury w górach bez startów w mocnych górskich imprezach?
Obserwuję jak trenują zawodnicy na Świecie i staram się wyciągać wnioski.
Cały czas moim priorytetem jest maraton (wierzę, że uda mi się pobiec poniżej 2:30), dlatego pracuję nad szybkością.
Do gór przygotowuję się jeżdżąc na rowerze.
Tak właśnie robi wielu zawodników (dziewczyny z RPA mają rower wpisany w plan treningowy).
U nas na rowerze dużo jeździ Bartek Przedwojewski (i służy mu to).
Nie wiem skąd w Polsce takie mylne przekonanie, że rower zabija szybkość.
Nie muszę dużo biegać w górach, żeby biegać po nich dobrze.
Zresztą, jak wyjeżdżam w góry to też tylko kilka razy zapuszczam się na szczyty, trenuję raczej na pofałdowanych ścieżkach, a nie stromych zboczach gór.
Czy pomimo niewielu startów w górach dużo w nich trenowałaś? Z racji miejsca zamieszkania nie masz do nich zbyt blisko…
W tym roku cały styczeń spędziłam w Nowej Zelandii (to była nagroda za wygranie WFL) w górach. I to właściwie tyle. Potem był start w TUT (mój ulubiony zimowy bieg trailowy) i 2 Oceans Marathon (duże przewyższenia, ale asfalt). Do Karpacza przyjechałam 10 dni wcześniej, żeby zrobić mocny trening na trasie tydzień przed zawodami. Później już biegałam po reglach albo stadionie w Szklarskiej. A ostatni trening zrobiłam na bieżni mechanicznej (miałam kontrolę nad prędkością, a zawsze przed mocnym ściganiem wykonuję do 30 minut biegu z narastającą prędkością).
Wcześniej, biegając w zawodach typu skyrunning twoją „pietą achillesową” były zbiegi, jak to wyglądało w Karpaczu – czy tam zbiegi były dużo łatwiejsze niż np. na „Mardule”, czy jednak mocno nad nimi popracowałaś?
W dalszym ciągu nie potrafię zbiegać na technicznych odcinkach (tego elementu można nauczyć się tylko w górach), ale trasa w Karpaczu nie była techniczna. Zbiegi były bardzo długie lecz tylko 400 metrów stanowiło duże wyzwanie.
Jesteś od dawna znana jako wojowniczka, która nie boi się walki o najwyższe laury. Czy jechałaś do Karpacza z nastawieniem na walkę o medal, czy mimo wszystko srebro było dla Ciebie zaskoczeniem?
Jechałam do Karpacza walczyć o złoto. Wiedziałam, że trasa mi sprzyja, jest biegowa, bardzo szybka. Zaczęłam spokojnie, dopiero po 3 kilometrze przesunęłam się do pierwszej dziesiątki. Cały czas na pierwszej pętli kontrolowałam tętno. Do 170! Na wyjście poza strefę komfortu miałam drugą pętle. Tam już musiałam dać z siebie tyle ile mogłam.
To największy sukces polskiej biegaczki górskiej od czasów mistrzowskich startów Izabeli Zatorskiej. Jakie więc masz plany na przyszłość – czy częściej zobaczymy cię w górach?
Do 2020 roku celem jest kwalifikacja maratońska na Igrzyska Olimpijskie. Góry będą tylko elementem przygotowań. Potem obiecuję mocno zająć się biegami górskimi. Kocham to!
Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki by spełniły się marzenia…
Leave a Comment