To tylko prezent a jednak zmienił tak wiele – narodził się nowy biegacz…
W życiu kilka razy udało mi się uzależnić moich znajomych od pewnych rzeczy. Wystarczyło namacalnie im pokazać, dać spróbować, poczuć, wytłumaczyć. Przekonywać bynajmniej nie musiałem.
Przykład: YerbaMate. Raz dałem spróbować koledze i do tej pory zna większość odmian oraz smaków tego naparu. Codziennie ma w użyciu swoje Matero oraz termos z ciepłą wodą. A za nim ciągnie się łańcuszek jego znajomych którym pokazał to samo.
Zbliżają się święta 2012. Przenieśmy się teraz rok wstecz do momentu gdy pewna para, mieszkająca w Polsce, postanowiła dokładnie przemyśleć prezenty gwiazdkowe dla całej swojej licznej rodziny.
Oto pewna historia…
W owym rejonie, prezenty pod choinkę przynosi Anioł, a że w tym przypadku było ich dwoje, to będą Aniołowie. „Stworzenie” prezentów dla większości nie było problemem ale najwięcej czasu tym razem spędzili na rozmyślaniu nad osobą o imieniu Bartek. Był on bratem jednego z Aniołów więc znali chłopaka od podszewki, dlatego zdecydowali się na zarażenie go bieganiem. Aniołowie sami biegali a fajnie by było gdyby osoba jego pokroju zaczęła biegać, bo czemu nie? Samo zdrowie! Więc padło na BUTY.
Problem z doborem obuwia w tym przypadku to nie problem, gdy nie ma się nawet jednej stopy przyszłego sportowca. Anioł-Siostra ma identyczną stopę co brat, a nawet można by porównać ich system biomechaniczny i stwierdzić że jest taki sam. But miał być standardowy: typowa budowa do biegania po asfalcie, trochę amortyzacji, średnia waga. W sieci jednego z większych sklepów sportowych udało się dostać taki sprzęt za bezcen.
Marka średniej klasy ale nie o lans tu chodziło, tylko i idee. O złapanie bakcyla. Prezentów się nie odmawia ani nie oddaje. Pod choinką stało pudełko z butami, zaskoczenie Bartka było spore – równe radości którą można było porównać do dziecka obdarowanego dziesięcino kilowym workiem pełnym klocków lego.
Wkrótce nastąpiła vice versa i Aniołowie się zdziwili faktem że obdarowany tydzień temu, nowo „narodzony” biegacz, nie sprawdził jak się biega w „porządnych” butach. Miał je na nogach, przymierzał, poruszał się w nich po mieszkaniu ale nie biegał!
Jak to tak?!?
Było to sprytne posunięcie, bo pierwsze dwa treningi biegowe wykonał w zwykłych trampkach by następnie poczuć różnicę w momencie biegania w butach do tego stworzonych! Porównał komfort, odbicie, lekkość kroku. Poczuł To, i zaczął gnać ku nowym celom…
Wyżej wymieniony obdarowany dorosły człowiek, w którym pojawiły się nowe, wręcz młodzieńcze pragnienia – poszerzał horyzonty i zdobywał doświadczenia idące w parze wraz z wiedzą. Cieszyły go treningi podczas których czuł wolność, relaks. Zawsze z uśmiechem na ustach dobiegał do mety, nawet startował w biegach górskich.
Było to odsunięcie od rzeczywistości codziennych zmagań z życiem.
Pojawiła się kontuzja – można by stwierdzić że normalna sprawa w przypadku początkującego biegacza. Odpoczął troszkę od treningów, ale w temacie siedział dalej. Nie nastąpiła demotywacja a kontuzję prawie wyleczył.
Teraz wrócił do łask klepania kilometrów a jego cel się nie zmienił. Niema co się śpieszyć, bo jaki jest sens przyciągania przyszłości? Prędzej czy później Bartek pokona 42 km plus i wiem że gdyby nie święta, gdyby nie tradycja obdarowywania nie miał by okazji do tych pięknych emocji związanych ze sportem.
Przemyślany prezent, który idzie w parze z prawdziwą chęcią dobra i radości, ma ogromną wartość. Nie istotne ile kosztował i czy w ogóle został kupiony – ważne że energia z nim płynąca nie umarła tylko rośnie w siłę i zaraża coraz większy obszar otaczającej nas rzeczywistości.
Szczera radość na twarzach osób działa w obydwie strony!
Dzięki.
Dariusz Marek
Leave a Comment