Kolejny raz potwierdziło się, że Bieszczady przyciągają jak magnes i to niezależnie od pory roku czy pogody.
Na II Zimowym (ultra)Maratonie Bieszczadzkim i Bieszczadzkiej (prawie) Dyszce – w tym roku zawiodło tylko jedno – pogoda.
Zwłaszcza w sobotę podczas biegów najmłodszych była fatalna – ale i to nie przeszkodziło przedszkolakom, „szkolniakom” i ich rodzicom w świetnej zabawie…
Zwłaszcza że dobrym nastrojem zarażali liczni wolontariusze i wolontariuszki 🙂
a główna sędzina zawodów czuwała nad wszystkim i zagrzewała do walki …
a gdy wydawało się że już nic nie pomoże – zawsze był … smoczek 🙂
a na dodatkową pociechę na mecie – medal.
W niedzielny poranek wydawało się przed startem, że pogoda będzie dużo lepsza – było dość ciepło, bezwietrznie i na szczęście nie padało…
W Centrum Cisnej zgromadził się spory tłumek miłośników zimowego ultra biegania …
dobrze się bawiąc w oczekiwaniu na strzał z dubeltówki „ojca dyrektora” 😉
A jak się już doczekał – do boju ruszyło blisko tysiąc zawodników (670 ultra maratończyków oraz 239 zawodników na „Bieszczadzką Dychę”)
Niestety zaraz po starcie pogoda szybko wróciła do … nie równowagi 🙂
Fundując nam odrobinę łagodniejszą powtórkę z (sobotniej) rozrywki – czyli na przemian deszcz, wiatr, śnieg z deszczem, ale też (chyba na pocieszenie) odrobinę nieśmiało wyglądającego słońca.
Na szczęście było gdzie się rozgrzać…
więc humory dopisywały od początku do końca …
Już po niespełna 34 minutach pierwszy zawodnik zameldował się na mecie czym mocno zaskoczył organizatorów, którzy mieli wyjątkowo mało czasu by zdążyć ze startu popędzić na oddaloną ponad kilometr metę i rozstawić wszelkie „metowe” gadżety …
Zawodnik z Ustrzyk Dolnych- Ignacy Domiszewski – pokonał krótszy dystans w czasie 33 minut i 39 sekund.
Najlepszej kobiecie – Emilii Romanowicz – pokonanie tego dystansu zajęło 41 minut 28 sekund.
Niezwykle dramatycznie przebiegała walka na głównym dystansie 44,6 km.
Zgodnie z przewidywaniami (pod nieobecność Bartka Gorczycy) na czele znajdowali się pozostali faworyci – Andrzej Lachowski i Paweł Krawczyk – obaj, byli medaliści Mistrzostw Polski w biegach górskich.
Obaj zawodnicy walczyli łeb w łeb zmieniając się na prowadzeniu …
Tak było do pomiaru na 34 kilometrze.
Potem niestety wielki pech brązowego medalisty Skyrunning. Pawłowi odnowiła się bolesna kontuzja i tylko wyjątkowemu hartowi ducha zawdzięcza iż dotarł do mety (prawie „na czworakach”) na 4 miejscu.
Andrzej Lachowski mógł więc niezagrożenie zmierzać do mety po zwycięstwo w II Zimowym Maratonie Bieszczadzkim (jago czas: 03:04:46.30)
Wobec kontuzji Krawczyka na 2 miejscu linię mety minął kolejny z faworytów Grzegorz Czyż a na 3 Damian Dziewiński.
Najlepszej kobiecie – Marcie Barcewicz z Olsztyna pokonanie dystansu 44,6 km zajęło 3 godziny 33 minuty i 32 sekundy. Drugie miejsce zajęła zaliczana do faworytek Anna Arseniuk a trzecie Małgorzata Pazda – Pozorska.
Zwycięzcy zasługują na podziw i szacunek – jednak jak zwykle w Rzeźnickich imprezach wszyscy, którzy ukończyli zawody mogli czuć się zwycięzcami i chyba w większości przypadków tak było …
Do zobaczenia za rok!
Pełne wyniki:
Zdjęcia:
Grzegorz „Wasyl” Grabowski – pasjabiegania.pl
Jolanta Błasiak – Wielgus
Relacja:
Dominik Ząbczyński – BiegiGorskiePL
Leave a Comment