W tym roku w czasie festiwalu Maraton Trzech Jezior w Beskidach debiutuje trzydniowa, wieloetapowa klasyfikacja Grand Prix. Co pociągającego mają w sobie biegi wieloetapowe? Zapytaliśmy Katarzynę Zych i Bartosza Misiaka.
Niektórzy twierdzą, że najlepszym sprawdzianem charakteru biegacza jest dystans. Inni, że suma przewyższeń, które trzeba pokonać na trasie. Jest jednak taki rodzaj rywalizacji w biegach górskich, która na pierwszy rzut oka może wydawać się niepozorny, w rzeczywistości jednak wymaga znacznie lepszego opracowania taktyki, potrafi przemielić bardziej niż 100-kilometrowe ultra, a biegacz, który przekracza linię mety jest innym człowiekiem niż ten, który stanął na starcie. Jaki to rodzaj biegów? Wyścigi wieloetapowe.
Mogą mieć od kilku do kilkunastu etapów. Krótkich, długich, zróżnicowanych. Żaden z etapów, gdyby spojrzeć na niego jak na pojedynczy wyścig, nie musi wydawać się wyjątkowo trudny. Ale połączenie ich ze sobą, pokonanie wszystkich po kolei, daje mieszankę naprawdę wybuchową. Dla płuc, mięśni, ale chyba przede wszystkim głowy.
W tym roku na mapie polskich biegów górskich wieloetapowych pojawia się nowe wyzwanie: Grand Prix Trzech Jezior – trzydniowa rywalizacja rozgrywana w ramach beskidzkiego festiwalu biegów górskich Maraton Trzech Jezior 23-25 września w Porąbce i Międzybrodziu Bialskim obok Bielska-Białej. Na zawodników, dla których jeden bieg to za mało, czeka wyzwanie, w ramach którego będą musieli zmierzyć się kolejno z piątkowym verticalem na Czupel (3,5 km i +600 m), sobotnim Maratonem Trzech Jezior (46 km i +/- 2490 m) oraz ostatnim aktem – nową trasą Szlakiem Wołoskich Pasterzy, gdzie na 17 km będą musieli pokonać aż 1230 m. w pionie górę i tyle samo w dół. Choć wydawać się może, że trzeci bieg to jedynie 17 km, to z poprzednimi dwoma w nogach zadanie będzie naprawdę trudne. Szczególnie, że wspomniane 1230 m sumy przewyższeń jest skumulowane na zaledwie dwóch podbiegach o łącznej długości około 7 km. Łącznie w ciągu trzech dni na uczestników czeka 67 km dystansu i 4320 m. sumy przewyższeń. Rejestracja na poszczególne biegi lub na całe Grand Prix jest ciągle otwarta – zapisać można się za pośrednictwem strony http://www.maraton3jezior.com/
Co takiego mają w sobie biegi wieloetapowe, że przyciągają śmiałków i czym mogą zaskoczyć uczestników? Zapytaliśmy o to Kasię Zych, która wielokrotnie mierzyła się z etapówką w ramach Grand Prix Sokoła na Zakopiańskim Weekendzie Biegowym z Sokołem i Bartosza Misiaka, który w zeszłym roku startował w Dynafit Transalpine Run – poprowadzonym przez Alpy austriackie, szwajcarskie i włoskie siedmiodniowym biegu wieloetapowym z sumarycznym dystansem 240 km i 14500 m +/-.
Co sprawiło, że Kasia zamiast skoncentrować się na jednym z biegów zakopiańskiego Weekendu Biegowego preferuje rywalizację wieloetapową?
– Zdecydowałam się na Grand Prix, bo kocham Tatry i wyzwania, a trzy biegi przez trzy dni pod rząd (lub dwa w sezonie 2022 – przyp. red.), gdzie czasu na odpoczynek jest mało a przewyższeń sporo, bo około 3100 m, wydawało się być wyzwaniem w sam raz. Podoba mi się, że każdy bieg był inny pod względem dystansu i trudności, że trzeba było tak rozłożyć siły, by nie zgasnąć do końca. Trudne w tej formule jest nawarstwiające się zmęczenie i konieczność napierania mimo wszystko do końca. Tutaj może liczyć się każda sekunda – mówi nam o swoim doświadczeniu etapówki Kasia.
Z kolei Bartek (startując w parze ze Sławkiem Gawlikiem) zmierzył się z siedmiodniowym wyścigiem wieloetapowym w Alpach. Takie zawody to już nie tylko wyzwanie kondycyjne, ale też logistyczne, a biorąc pod uwagę konieczność noclegów m.in. w Szwajcarii – również kosztowe. Start w Transalpinie Bartkowi umożliwił jego sponsor – Dynafit:
– Jeśli Dynafit proponuje pokrycie ogromnej ilości kosztów i jedyne czego oczekuje to bieganie przez 7 dni po Alpach to chyba nie było się nad czym zastanawiać. Oczywiście miałem obawy i wątpliwości jak sobie poradzę. Z perspektywy czasu była to jednak fantastyczna przygoda – opowiada.
Z jakimi trudnościami trzeba się zmierzyć na wyścigu wieloetapowym?
– Bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dużo zależy od nastawienia zawodnika i jego preferencji. Biegnę na najlepszy wynik czy żeby ukończyć? Kolejna kwestia to ilość etapów oraz ich długość. Ile czasu pozostaje na regenerację, logistykę między etapami.? Mamy wsparcie czy musimy radzić sobie z tym sami? Trudność w zależności od tych składowych przesuwa się płynnie między stricte fizycznym aspektem biegania a psychicznym i logistycznym. Na Dynafit Transalp Run najdłuższy dystans miał około 47km/ 2500m up. Startowaliśmy około 8.00 i praktycznie od 16.00 po dotarciu do mieszkania i ogarnięciu się na kolejny dzień zajmowaliśmy się regeneracją. Dużo pomógł nam fakt posiadania suportu. Gdyby etapy były dłuższe lub kończylibyśmy je później trudność znacząco by wzrosła. Tutaj udało mi się zaadaptować do wysiłku. Złapałem taki rytm, że każdego dnia biegało się lepiej – wspomina Bartek.
– Na biegu wieloetapowym trzeba myśleć do przodu. Potrafić zachować zimną krew oraz pozwolić sobie na momenty luzu. Na pewno pomaga znajomość sprzętu. Zdecydowanie procentuje doświadczenie – podsumowuje zawodnik teamu Dynafit.
W ramach rywalizacji Grand Prix Trzech Jezior zawodnicy pokonają trzy biegi w trzy kolejne dni: vertical (3,5 km +600), 46 km (+/-2490m) i 17 km (+/-1230). O miejscu w klasyfikacji wieloetapowej zdecyduje łączny czas pokonania wszystkich trzech wyścigów. Ponadto w każdym z tych biegów uczestnicy zostaną też sklasyfikowani w ramach klasyfikacji indywidualnej danego dystansu.
Szczegóły tras i regulamin oraz link do panelu rejestracyjnego znajdziesz na stronie http://www.maraton3jezior.com/
Zdj: archiwum Katarzyny Zych oraz Archiwum Bartosza Misiaka
Leave a Comment