Wiele jest sposobów na noszenie wody.
Ja osobiście preferuję tzw. „handhelds”, czyli po prostu bidony z rączką. Są łatwe w użyciu lekkie i nie ocierają.
Niestety czasami po prostu trzeba zabrać więcej.
I co wtedy?
Pewnie, że są nerki czy pasy ale ja osobiście nie przepadam za nimi bo albo mnie zanadto uciskają albo ocierają. Najprościej – łatwo powiedzieć.
Plecak do biegania to na pewno nie zwyczajny plecak. Są tacy co biegają w zwyczajnych, ale nie chciałbym słuchać ich późniejszych historii o tym co i w jakim stopniu mają poocierane.
Plecak do biegania ma być do biegania i kropka.
No ale co to oznacza?
Oznacza to tyle, że ma spełniać pewne podstawowe warunki: ma być lekki, pakowny i zaprojektowany tak by się maksymalnie dopasował i niczego nie ocierał. Są jeszcze warunki dodatkowe takie jak maksymalna ilość zmyślnych i pakownych kieszeni, przewiewny i miły w dotyku materiał, możliwość „podpięcia” bukłaka itp. Nie jest to więc po prostu torba ze sznurkiem a mocno przemyślany produkt. Naturalnie wiąże się z tym to samo co z większością produktów tzw. „dedykowanych” (choć to obrzydliwa kalka z angielskiego), czyli przeznaczonych dla konkretnej grupy docelowej i do bardzo sprecyzowanego użytku – cena.
Im więcej myśli technicznej i sprytnych materiałów znajdzie się w takim produkcie tym cena osiąga wyższe pułapy. Wielu nie dziwi i jak najbardziej nie przeraża fakt, że niektóre z takich właśnie plecaków osiągają zawrotne ceny ponad 600PLN.
Innych ten sam fakt wprawia w osłupienie i szukają tańszych zamienników bądź godzą się z „paroma” niedogodnościami. W tej recenzji postaram się ułatwić Wam odpowiedź na pytanie czy warto i czy musi być tak drogo.
Najprościej więc kupić plecak.
Są takie firmy, które u nas w Polsce od razu kojarzą się ze sprzętem do biegania i z reguły każdy z nas najpierw uderza do nich. Problemem może się okazać słaba dostępność – więc nieprzymierzalność oraz pewnie cena. Jeżeli już więc wybierać coś, co i tak zamawiamy przez internet – może do listy dołożyć tą amerykańską firmę.
Ultraspire została założona przez Bryce Thachera – gościa znanego w świecie biegowym choćby z tego, że przez 29 lat do niego należał rekord w biegu na Grand Teton, nie wspominając już o wielu samotnych wyprawach biegowych i przygodowych.
Ten fakt powinien gwarantować, że przynajmniej z założenia Ultraspire wytwarza produkty przemyślane przez kogoś kto wie o co chodzi.
Czy tak właśnie jest w przypadku Omegi?
ALFA I?
Omega to najwyższy model plecaka oferowanego prze Ultraspire.
Początkowo był to model robiony na zamówienie dla amerykańskiej biegaczki Krissy Moehl – dwukrotnej zwyciężczyni UTMB- właśnie z okazji jej drugiego startu, który znowu zakończyła zwycięstwem. Założenie przy projektowaniu było na pierwszy rzut oka karkołomne: wyprodukować plecak o jak najmniejszej wadze i jak największej pojemności.
Na pierwszy rzut oka szczerze mówiąc nie ma szału. Plecak po prostu wygląda na malusi. Materiały jakich użyto to bardzo przewiewna “siateczka” w wielu miejscach oraz coś na kształt ortalionu – czyli jakaś hydrofobowa (ale nie wodoodporna tkanina).
Do tego plątanina różnego rodzaju pasków (nieco przydługawych) nie polepsza wrażenia. Kolor jaki otrzymałem to niebiesko-szary a poza tym dostępny jest jeszcze purpurowo – szary.
Dopiero bliższa analiza przydatności tych różnego rodzaju sznurków i bajerów pokazuje z czym my tu mamy do czynienia.
I tak patrząc na tył plecaka od góry znajdziemy wieczko głównej komory z kieszonką zapinane na plastikowy lekki – odchudzony zatrzask.
Po otwarciu go zobaczymy główną komorę z zamkiem błyskawicznym rozpinanym do ok 1/4 długości co znacznie ułatwia pakowanie i utrudnia wypadanie.
Dolna część zatrzasku połączona jest z drugą komorą – o około połowę mniejszą, ale też dostępniejszą, która jednocześnie skrywa grubą gumę kompresującą komorę plecaka.
Ta zewnętrzna komora wykonana jest z rozciągliwej siateczki co ponownie zwiększa ładowność. Na dole po bokach znajdują się kolejne dwie kieszenie z siateczki uszyte tak, że trochę zwężają się do góry, tym samym utrudniając wypadanie rzeczom w nim przenoszonym.
W górnej części po bokach z kolei znajdziemy zaczepy na kije trekingowe. Na „plecach” znajduje się kieszeń na bukłak.
Przód Omegi to szeroko wokół szyi poprowadzone ramiona plecaka, które wykonano z cieńkiej siateczki ograniczającej pocenie i wyposażono w kieszenie po obu stronach, regulowane zapięcie z przodu i uchwyty służące do prowadzenia węża bukłaka.
Jeśli chodzi o kieszenie to po lewej stronie znajdziemy jedną zapinaną na zamek błyskawiczny i naszytą na nią mniejszą- siateczkową oraz zupełnie malutką na np. fiolkę z magnezem czy żel.
Po prawej zaś – innowację Ultraspire – zamykaną na magnes- wodoodporną kieszonkę na elektrolity i siateczkową kieszeń na bidon z przemyślnymi elastycznymi uchwytami.
Dwa regulowane paski z przodu zakończone są metalowymi spinkami. A po bokach pod rękami odchodzą kolejne dwa paski na stronę, które są odpowiedzialne m.in. za dopasowanie ale również za kompresję komór plecaka.
DZIAŁA CZY NIE?
Po założeniu Omega siedzi dość wysoko.
Jeszcze przed wyruszeniem na trasę łatwo zauważyć dwie rzeczy- wagę, a raczej jej brak i fakt, że „na sucho” nic ale to nic nie obciera.
Na początku możecie mieć lekki problem z rozkminieniem co do czego- tyle tych pasków, ale po pewnym czasie już wszystko wiadomo.
Paski są strasznie długie i po dopasowaniu niestety spora część zwisa.
Zakładam, że można je obciąć- co pewnie sam uczynię, ale wciąż nie rozumiem po co komu tak strasznie długie paski.
Ruszywszy w drogę – po chwili docenicie ilość pasków- można nimi bardzo precyzyjnie doregulować ułożenie Omegi na plecach.
Może to jednak oznaczać całkiem długą chwilę i być nieco irytujące. Kiedy już macie to za sobą- gratulacje – stworzyliście swój własny- jakby szyty na miarę plecak.
Ważne jest to, że nic ale to nic się nie trzęsie nawet umieszczony w przedniej kieszenie 600ml bidon.
Co więcej bidon nie ciąży nie wypada, bo poza ściągnięciem na siateczce jest mocowany za pomocą gumki obwiązanej dookoła butelki.
Proste – ale widać, że projektował to ktoś, kto biega. Widać to również po tym, że dostępność kieszeni jest rewelacyjna – to znaczy nie trzeba się nie wiadomo jak namęczyć, żeby wszędzie trafić i wszystko odpiąć a wspomniana już przeze mnie kieszonka na elektrolity czy tabletki z solą jest genialna – sama się zamyka a mocny magnes powoduje, że pozostaje zamknięta.
Łatwość w odpinaniu to również zasługa specjalnie zaprojektowanych uchwytów, które są lżejsze, bo w środku puste, ale jednocześnie szersze a przez to łatwiejsze do złapania nawet kiedy mamy na sobie rękawiczki.
To, co można zapakować do kieszonek jest zależne od tego czego wymagają zasady zawodów, ale też od Waszych potrzeb.
Ja z reguły zabieram wodę, może coś cieplejszego do ubrania i jakąś przekąskę. Ale też aparat i telefon. I tu jest jeden z dwóch elementów, które mi się nie do końca podobały. Mianowicie – ja bym te kieszenie z przodu wszystkie zrobił wodoszczelne, bo przenoszenie w nich sprzętu elektronicznego wymaga szczelnego pokrowca.
Kieszenie niestety – pewnie w celu zwiększenia oddychalności i zmniejszenia wagi nie zabezpieczają przed wodą. Oczywiście, nie jest to główne zadanie takiego plecaka, bo nikt na zawodach nie zatrzymuje się na sweet focię (w sensie nikt ze ścigantów a dla jednej z nich plecak był projektowany), niemniej przydałoby się.
Druga sprawa to brak gwizdka, który jest wymagany na większości alpejskich (i nie tylko) biegów.
Myślę, że nie jest to coś, co znacznie zwiększyłoby cenę, a jest bardzo przydatne.
Bardzo zmyślne jest za to mocowanie kijów. Ja sam nie używam ich zanadto ale nawet te moje – zupełnie podstawowe i ciężkie idealnie dają się zamontować na pokładzie Omegi.
Po krótce system mocowania to dwa mocne haczyki na kawałku mocnej gumy zamontowane po obu stronach plecaka.
Sprytna regulacja pozwala na bezproblemowe zwalnianie i dociąganie gumy nawet mając na rękach grube rękawiczki.
Po prostu pociągacie za jeden sznurek i guma się zaciska, pociągacie za drugi i zwalniacie ją. Proste i genialne.
Jeżeli chodzi o bukłak (konstrukcji znanego producenta systemów nawadniania Hydrapak) to choć nie jestem ich zwolennikiem muszę przyznać, że jest to bardzo przemyślana konstrukcja.
Nie dość, że system napełniania jest łatwy i w miarę (jak na bukłak) szybki w obsłudze, to jeszcze posiada system kompresji, co wiąże się z tym, że po upiciu płynu nie chlupocze nam nieprzyjemnie na plecach.
Sam zaś ustnik działa zawodowo i bezproblemowo podobnie jak mocowanie węża na ramionach plecaka. Nic nie dynda, nie obija się, nie szeleści- słowem: działa i nie drażni.
Zresztą ogólne wrażenie z użytkowania Omegi jest właśnie takie.
Działa tak, że po pewnym czasie przestaje się go zauważać.
Nie dość, że można w nim przenieść całkiem sporo rzeczy to jeszcze wszystko jest pod ręką a możliwość bardzo szerokiej regulacji i dopasowania powoduje że praktycznie nie ma możliwości, żeby komuś „nie siadł”.
Jest praktyczny i bardzo przemyślany i myślę, że warto w niego zainwestować.
A oto najważniejsze cechy Omegi:
– waga: 320 g ( z bukłakiem 460)
– mocowania kijów trekingowych
– 2 komory w tym jedna z rozciągliwej siateczki
– przednia kieszeń zapinana na zamek
– przedni uchwyt na bukłak
– przednia „samozapinająca się” kieszonka na małe rzeczy np. tabletki z solą
– osobna komora na bukłak
– kompresyjny bukłak Hydrapak
– system kompresji komór
– uchwyty zamków błyskawicznych zaprojektowane do łatwego użytkowania
A tu lista rzeczy, które udało się spakować do plecaka:
– wiatrówka Mac-in-a-sac
– para rękawiczek ocieplanych Arctic L
– getry Raidlight
– ocieplana kurtka/koszula Vaude
– ogrzewacze na ramiona Vaude
– bluza z długim rękawem Nike Pro Combat
– czapka wiatroszczelna Viking
– Folia NRC
– telefon komórkowy
– aparat fotograficzny
– bidon Raidlight 600ml
– butelka PET z wodą 500ml (możliwość spakowania 2 lub 1 i kijów)
– bukłak na wodę Hydrapak 2 L
– 8 batonów Nutrend (ok 2000Kcal)- swobodnie miejsce na więcej w komorze głównej)
PODSUMOWANIE
Moim zdaniem najlepiej biega się bez plecaka. Bidon w rękę i wio! Ale są sytuacje kiedy trzeba lub po prostu wygodniej jest go mieć. Wtedy dobrze mieć coś, co jak najmniej ingeruje w formę, co nie przeszkadza a przy tym jest tak niesamowicie pakowne.
Gdybym miał użyć jednego słowa do opisania Omegi byłoby to: niezauważalny. I to nie dlatego, że słabo się prezentuje – bo choć daleko mu do blichtru Salomona to podoba mi się. Jest niezauważalny w tym dobrym znaczeniu. Nie przeszkadza. Chowa się po prostu na plecach i czyha na okazję by móc coś podać.
Sprzęt dostępny w Polsce na stronie www.ultraspire.sklep.pl
Jakiś test długodystansowy? Ociera, nie ociera? Chlupie woda, nie chlupie?